Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

Szczególniéj matka Helenki opieką i czułością chciała nagrodzić choremu dawniejszą swoją obojętność i wzgardę. Helenka patrząc na to, błogosławiła w duszy dzisiejsze zdarzenie, które całéj sprawie taki obrót nadało; a lubo to stało się kosztem zdrowia chorego, jednak nie traciła nadziei, że ta choroba szczęśliwie się skończy. Od czasu do czasu całowała matce ręce z uciechy, a matka przyciskała ją wtedy do siebie i mówiła:
— Zawiniłam przeciw temu człowiekowi; ale ja mu to nagrodzę, będę go kochać, jak ciebie, moja Helenko.
A Helence od tych słów oczy zachodziły łzami radości i niecierpliwie czekała chwili przebudzenia się chorego, by z nim mogła podzielić radość swoją.
Chory po mocném osłabieniu zapadł w ciężki sen, który trwał parę godzin. Jakże przyjemne musiało być dla niego przebudzenie, gdy ujrzał przy sobie matkę i córkę trzymające go za ręce i patrzące na niego wzrokiem pełnym miłości. — Ta chwila zapłaciła mu sowicie długie męki i cierpienia.
— Jakie wy dobre! mówił całując je po rękach. — Boże! jakże jestem szczęśliwy teraz!
W téj chwili dzwonek zabrzęczał koło furtki silném szarpnięciem poruszony. Wszyscy drgnęli mimo woli na ten głos. — Marty nie było jeszcze w domu — matka Heleny więc sama zeszła do furtki.
Nie długo dowiemy się, kto późnym wieczorem dzwonił do ustronnego domku; tymczasem wypada nam wrócić do Nuryna i nie spuszczać go z oka od czasu jak opuścił mieszkanie wdowy.
Szedł pospiesznie rozirrytowany, wzburzony, rozmawiając sam ze sobą.
— Nuryn zda rachunek. — Ha, wy od Nuryna chcecie rachunku — porachuje on się strasznie z wami.
Słowa te jednego ze spiskujących: zda nam rachu-