Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.




III.
MIODOWY MIESIĄC.

Drugiego dnia po tych wypadkach państwo młodzi wyjechali do siebie — odwozili ich rodzice pana młodego. Czas był słotny i zimny, gęsty dészcz zacinał z boku w okna powozu, w którym siedzieli małżonkowie. Czy to pora słotna czy co innego było przyczyną, że i między nimi nie było słońca, uśmiechu, wesołości, pieszczot. Pan młody był czegoś zasępiony i poważny. Anna nie uważała tego, bo i ona również była pod naciskiem jakichś przykrych rozmyślań. Porzucenie domu rodzinnego, przejście pod wyłączną opiekę mężczyzny, którego się zna od niedawna, każdą kobietę przejmuje jakąś trwogą — cóż dopiero mówić o niéj, która w chwili tego przejścia utknęła o jakieś brudne tajemnice rodziny, do któréj teraz należeć miała. Z drżeniem i niepokojem patrzała na teścia, którego nazwano łotrem. Dla czego? Nie śmiała o to pytać nikogo — milczenie męża w tym zględzie jeszcze bardziéj ją przestraszało. Wciąż widziała przed sobą tego człowieka potwornéj twarzy, z wyciągniętą ręką, piętnującego słowami jéj te-