Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

nie musiał jéj być obojętnym, kiedy widok jego tak ją wzruszył. I dla czego mu nic nigdy nie wspomniała o tym człowieku?
Zazdrość ukłuła go w serce — hańba ojca paliła mu twarz wstydem — zerwał się i chodził szybko po pokoju — zdawało się, że uciekał przed tymi myślami, które go się uczepiły i wlekły się za nim jak węże laokoońskie, próżno się duch szarpał, nie mógł się pozbyć tych więzów.
Późno w noc widać było jeszcze światło w pokoju Maurycego i cień jego na szybach okna.
Na drugi dzień rano był u matki. Od niéj chciał dowiedzieć się tego, czego mu ojciec powiedzieć nie chciał. Zastał ją słabą, z oczami zapłakanemi. Prosiła go, by nie wspomniał o tém przed ojcem, że ją widział zapłakaną. Gdy ją zapytał o wuja, rzekła:
— Maurycy, jeżeli szanujesz mój spokój, nie pytaj mnie nigdy o to.
Milczenie ojca i matki naprowadziło go na dziwaczne domysły, tajemniczość go niepokoiła, bądź co bądź chciał dowiedzieć się o wszystkiém. Zaraz w kilka dni po odjeździe rodziców postanowił wyjechać do powiatowego miasta, gdzie spodziewał się zastać jeszcze wuja w więzieniu, chciał się z nim widzieć koniecznie i od niego żądać wytłómaczenia — wierzył więcéj w porywczość syberyjczyka, niż winę ojca — ale chciał pewności, prawdy. — Żonę zdziwił nie mało ten nagły wyjazd — uważała to za nowy dowód obojętności i upokorzenia dla siebie, serce pękało z żalu, że się zawiodła na miłości męża, ale ani go prosiła żeby został, ani pytała o przyczynę wyjazdu — obrażona miłość własna zamykała jéj usta.
— Niech jedzie — rzekła do siebie patrząc przez okno za odjeżdżającym. Gdy gęsty obłok kurzu zakrył już powóz, spokój, w którym się utrzymywała dotąd z wysileniem, ustąpił teraz miejsca boleści gwałtownéj,