Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

jadalnéj, wpadł do swego pokoju, chwycił pistolet ze ściany, zamknął drugie, trzecie drzwi za sobą. Z domu swojego zrobił chwilowo fortecę — wpadł wreszcie do pokoju syberyjczyka i tu drzwi zamknął — szło mu bowiem o zyskanie na czasie.
Syberyjczyk już usypiał. Zbudził go i kazał mu się ubierać co prędzéj.
— Co się stało? —
— Żandarmy są już w domu, zdaje się, że ciebie szukają, niema czasu do stracenia. Jeżeli nie obsadzili wszystkich wyjść, tędy uciekać możesz do lasu — tam będziesz bezpieczny.
W domu zrobiła się wrzawa i hałas, żandarmi wyłamywali drzwi. Już tylko dwa pokoje dzieliły ich.
— Zapóźno — rzekł syberyjczyk.
— Nie, pozamykałem drzwi, nie prędko się dobędą.
— Zgubisz siebie.
— Ale ciebie ocalę, ja ci bardzo wiele dłużny, spiesz się — oto rewolwer, gdyby ci zastąpił kto drogę.
Syberyjczyk wysunął się drzwiczkami na ogród — Maurycy zamknął drzwi, usiadł na łóżku i czekał spokojny z rezygnacyją. Niezadługo ostatnie drzwi runęły z łoskotem, po nich jak po pomoście wpadł Kryłow rozjuszony, trzęsący się z wściekłości — za nim żandarmy.
— Ha buntowczyk. Gdzie on?
— Kto? — spytał Maurycy, patrząc spokojnie, z pogardą na zwierzę umundurowane.
— Ty wiesz kto s.......? — i uderzył go w twarz. Maurycy wstrząsł się z oburzenia, chciał się rzucić na niego, gdy w téj chwili żandarmy pochwycili go z tyłu i spętali. Kilku pobiegło w ogród.
— Ty za niego wisieć będziesz — krzyczał Kryłow pieniąc się ze złości — jeżeli się nie znajdzie.