Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Późniéj, późniéj — pani jesteś jeszcze tak bladą, w tańcu rumieńca pani nabierze, będziesz się bardziéj podobać mężowi.
To mówiąc, chwycił ją w pół, krzyknął walca i porwał ją w taniec. Omdlała z nadmiaru męczarni i upadła wysunąwszy się z rąk katownika.
Goście zdrętwieli z przerażenia, w straszném milczeniu przypatrywali się srogim wybrykom Kryłowa i niektórzy rzucali sobie spojrzenia, na których mógł człowiek badawczy przeczytać wyraz: zemsta.
August przesunął się koło więźnia i szepnął mu:
— Miej nadzieję.
— Kiedy omdlałą otrzeźwiono i na nowo rozpoczęły się tańce i zabawy, wszedł do sali obłąkany ojciec Konstancyi ze szklannym wzrokiem, rozczochranemi włosami, obwinięty w jakieś płachty i kawałki odzieży. Stanął, spojrzał na bawiących się, potém coś palcem pisał po murze i mówił:
— Baltazarowe uczty — mane, tekel, fares.
Burmistrz zapérzył się z gniewu, że waryjat mięsza im zabawę — skoczył ku niemu i chciał go wyprowadzić, gdy w tém w mieście odezwały się strzały i powstała wrzawa wielka.
Kapitan zbladł ze strachu, despota drżał jak tchórz — spojrzał po biesiadnikach, w oczach ich patrzących na niego surowo, czytał wyraz śmierci. Konstancyja rozśmiała się dziko, szyderczo z trwogi kapitana. Czuł, że tu niebezpiecznie dłużéj zostawać, chciał biedz ku drzwiom — August z rewolwerem w ręku rzucił się na niego, chwycił go silnie pod gardło i przytrzymał. Żandarmów rozbrojono. Maurycy tulił już żonę w swoich objęciach — wielu mieszczan wybiegło na ulicę wziąść udział w walce. — Burmistrz gdzieś przepadł bez śladu. Kobiety strwożone tuliły się do siebie — jedna tylko Kostancyja z twarzą bochaterki stała — huk strzałów i wrza-