— Rozstawione patrole obrewidowały mnie silnie i puściły.
— Egzekucyja Augusta odłożona do trzeciego dnia.
— To dobrze — inaczéj byłby zginął — napad odbędzie się dopiero jutro wieczorem.
Konstancyja zcierpnęła.
— Jakto — wszak na dziś ułożono — ?
— Oddział nie zdąży na dziś — posuwać się może tylko nocą.
— Boże, to okropnie. Na dziś postanowiony ślub mój z Kryłowem.
— Staraj się pani odwlec.
— Gotów domyśleć się, a wtedy wszystko przepadło. Co tu począć? —
Osłabiona oparła się o mur, pierś jéj falowała szybko, słychać było ciężki oddech.
— Żoną Moskala — to okropnie — wstrząsnęła się.
Jan patrzał na nią w milczeniu — z współczuciem.
— Ha, bądź co bądź, August żyć musi, ocalę go za jaką bądź cenę.
— Pani odchodzisz już? —
— Czy pan masz mi jeszcze co zlecić? —
— Znasz pani żonę Maurycego R.? —
— Znam.
— Skłoń ją pani do wyjazdu przed jutrzejszą nocą — w domu będzie bezpieczniejszą niż tu w miasteczku.
— Nie będzie chciała odjechać od męża — ona go tak kocha.
Jan milczał chwilę — potém rzekł:
— Powiedz jéj pani o całym naszym planie — tylko nie mów jéj pani o mnie.
— Pan ją znasz dobrze?
— Znałem. —
Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.