Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Już późno — rzekła smutnie Konstancyja — patrz, żołnierze otaczają nas, umrzemy razem — dobrze?
Zbliżyła się i oparłszy głowę na jego piersiach, czekała spokojnie chwili skonu.
August przytulił ją do piersi i chciał na jéj czole złożyć pocałunek, gdy grad kul moskiewskich zwalił ich z nóg. August został raniony w piersi — żołnierze zbliżyli się, aby go dobić. Wtedy Konstancyja z ostatniém wysileniem podniosła się na pół z ziemi, chwytała rękami bagnety moskiewskie i zasłaniała sobą Augusta, aż zmęczona, pokrwawiona, osłabiona upływem krwi, spuściła bezwładnie głowę na jego piersi. Żołnierze stali chwilę jakby zaczarowani tą sceną; — wtém przybiegł Kryłow.
— Czego stoicie, mordować bez pardonu.
Błysnęły bagnety i utonęły w piersiach kochanków. Kryłow zbliżył się przypatrzyć trupom i cofnął się przerażony — nie miał już żony.
Reszta zaś uwolnionych więźniów szczęśliwie uszła z miasta, cofając się ku lasowi. Kiedy mijali wioskę, Marcin rzekł do Jana:
— Muszę iść zobaczyć żonę i dziecko — kto wie kiedy ich zobaczę znowu.
— A jak Moskale cię złapią? —
— Nie. A trudno mi przenieść na sobie, bym przeszedł i nie wstąpił.
To powiedziawszy, odłączył się od garstki i ścieszką między stawami poszedł do swego mieszkania. W chacie widać było światło, ale było cicho, nie słyszał ani płaczu dziecka, ani śpiewki żony, którą dziecko usy-