Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.




VII.
ZAKOŃCZENIE.

Było jeszcze ciemno, kiedy na jednym z podwórców Aleksandryjskiéj cytadeli słychać było ruch wielki i wrzawę. Więźniów skazanych w katorżne lub na osiedlenie wyprowadzano z pod numerów, jednych spędzano w kupę i obstawiano strażą — drugich zakowano w łańcuchy po dwóch. Cała ta scena odbywająca się wśród rannego mglistego zmierzchu, oświecona z boku światłem latarni i ogniska kuźni, wyglądała jak straszny ustęp z Dantejskiego piekła.
Przy tém krwawém niejasném oświetleniu widzimy jakiegoś człowieka zbliżającego się do ognia i podającego ręce do okucia z martwą obojętnością, która się rodzi po bezskutecznéj rozpaczy. W ciemnych załomach jego twarzy, w głęboko zapadłych oczach, w zaciśniętych ustach, czytałeś jeden wyraz: bez nadziei. Trup przed śmiercią — automat. Gdy go okuto, stał nieruchomy, wpatrując się szklannemi oczyma w ogień płonący na kuźni i czekał rychło go skują z drugim i odprowadzą na bok. Przyprowadzono drugiego więźnia.