Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.




II.

W okolicach miasteczka Rawy w smutnéj równinie leży wioska w koło lasami otoczona. Grunt piasczysty i nieurodzajny pełen jest drobnych kamieni, które rolnicy przy orce lub włóczce odrzucają na bok — na miedzę, z czego potworzyły się kopce, wyglądające z daleka jak kurchany. To nadaje okolicy i tak już niemiłéj i zacienionéj lasami, charakter ponury, cmentarny.
Na tych kamienistych kurchanach widywano nieraz dwoje dzieci bawiących się; ale nikt nie słyszał nigdy ani ich wesołych krzyków, ani rozmów, porozumiewały się tylko na migi, bo jedno z nich małe, pokrzywione i garbate, było zarazem głuchonieme. Były to dzieci właściciela téj wioski. Na młodszego wołano: „Kaziu“, na starszego garbuska nie wołano wcale i został bezimiennym.
Czasami z sąsiedniéj wioski przyjeżdżał do nich na kucyku synek sąsiada Julek, wesoły i żywy chłopiec. Kazio witał go zawsze z radością i zapominał wtedy