Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

о garbusku, który posmutniały zostawał na boku. Ale nie długo potém Julka rodzice sprzedali wieś i przenieśli się do Warszawy i garbusek znown bawił się z bratem, służąc mu i nadskakując jak najwierniejszy pies.
Obu chłopców dotknęła ciężka strata. Jednego razu matka zabrała ich z sobą jadąc do miasteczka za sprawunkami. Już mieli wracać do domu, kiedy matka przypomniała sobie, że nie wstąpiła na pocztę. Kazała więc woźnicy zejść po listy, a sama przytrzymała jedną ręką lejce, a drugą głaskała Kazia, który był jéj ulubieńcem. Garbusek siedział naprzeciw i patrzał na matkę oczami, w których łzy się szkliły. Kaziowi było trochę zimno, matka chciała go otulić, wtedy wysunęły się jéj lejce z rąk i upadły między konie na dyszel. Konie poczęły się niepokoić — matka przechyliła się naprzód, by dostać lejce, straciła równowagę i spadła. Przelęknione konie zerwały się, szarpnęły bryczką i uniosły ją. Kazio słyszał jęk matki pod kołami, garbusek nie słyszał, ale czuł, jak bryczka utknęła o jakąś zawadę i podniosła się. Szalony pęd koni, gwałtowne podskoki bryczki oszołomiły dzieci; one uczepiły się wzajem konwulsyjnie, by nie wypaść. Tak zajechali w pędzie przed ganek. Przytrzymano konie; — na bryczce leżał Kazio omdlały z przelęknienia, a garbusek rękami coś pokazywał, ale go nikt nie zrozumiał. W nocy nadciągnął z miasteczka wóz z ciałem i ten wszystko powiedział.
Od owéj katastrofy, która głęboko wpisała się w pamięci dziecka, we dworze było posępnie, niemiło. Ojciec zapadł w stan ponuréj apatyi, rodzaj melancholii, gospodarstwo szło zaniedbanie, dwór niszczał, ogród zdziczał i zarósł zielskami. W takiéj pustce ementarnéj chował się miody Kazimierz bez pieszczót, bez uśmiechu, smętny, poważny nad wiek. Ksiądz wikary uczył go