a wnoszono to ztąd, że comiesiąc jeden z nich chodził do parafii podpisywać kwit do kasy emerytalnej; ale więcej nic o nich nie wiedziano. Ci, z którymi niegdyś żyli, pomarli; staruszkowie przeżyli swoich znajomych, przyjaciół i krewnych, zostali jak strącona pikieta pokolenia, które się w inne strony przeniosło; zapóźnili się z odejściem i nowa. warstwa ludzi zasypała ich, jak mamutów przedpotopowych. Nie znając prawdziwych ich nazwisk, nazywałem ich mamutami. Przypadek zdarzył, że się z nimi zszedłem w jednej garkuchni. Była to garkuchnia także nie dzisiejsza; a gospodarz jej, mamut w swoim rodzaju, oryginał wielki, o którym wam także kiedyś opowiem; bo to typowa figura w moich wspomnieniach starego Krakowa.
Kolega mój zaprowadził mnie tam raz na flaki, z których głośną była garkuchnia „Pod schodami.“ Otóż tam spotkałem moich mamutów, którzy także przyszli uraczyć się flaczkami. Jak się później od gospodarza dowiedziałem, byli oni stałymi jego gośćmi-i skoro tylko u ojców Reformatów odzwoniono na południe, zjawiali się obaj, regularnie jak zegarek, siadali przy stoliku pod oknem, i zanim podano im obiad-pan odczytywał gazetę, powtarzając ciekawsze wiadomości głośno swojemu słudze. Dowiedziałem się także, w jaki sposób służący i pan przyszli ze sobą do takiej zażyłości.
Znajomość ich datowała się dopiero od kilkunastu lat; a zawiązała się przypadkowo w jakiejś kawiarni, w której..owego służącego trzymał właściciel więcej z litości, niż z potrzeby; śmiesznie i dziwnie wyglądał staruszek wśród wyfraczonych, ufryzowanych kelnerów; to też był ciągłym przedmiotem ich żartów i drwinek; był dla nich rodzajem popychadła, którym się każdy wysługiwał, każdy utknął na nim. Łaził po pokojach ze ścierką, sprzątał naczynia ze stołów, podawał gościom gazety i chodził po nie na pocztę.
Pan jego dzisiejszy — mamut numer pierwszy — bywał często w owej kawiarni; ciągnęła go tam obfitość gazet,
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/106
Ta strona została przepisana.