Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/119

Ta strona została przepisana.

prowadzące do niej, umieszczone były w ścianie, nad którą szły schody na pierwsze piętro.
Wejście samo do sali jadalnej nie było wcale ponętne, bo przez ciemną kuchnię, w której, jak czarownica, uwijała się przy ogniu stara kucharka Magda i pomywaczka Salusia, pełniąca także przy wielkim napływie gości obowiązki kelnerki.
Izba jadalna była malowana, ale prawdopodobnie w pierwszych latach Rzeczypospolitej krakowskiej; na ścianach więcej zapewne było kopciu z cygar, niż farby. Między oknami wisiało lustro w ciemnych ramach, za którem sterczały rejestra gospodarskie, kalendarz i różczka palmowa, klapka na muchy i główki czosnku; dalej na ścianie wisiał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, prawie już czarny od starości. Przed nim w piątki i soboty paliła się olejna lampka. Nad kanapą dominowały dwa sztychy z wojen Napoleońskich, a w środku sam Napoleon w dużym formacie po pas, z orderem nie malowanym, ale rzeczywistym. Order ten jakiś eks-wojskowy dał w zastaw panu Tomaszowi za kilkanaście obiadów, których nie miał czem zapłacić. Obiecał wykupić go na pierwszego, ale się więcej nie pokazał i pan Tomasz nie miał co lepszego z nim zrobić, jak udekorować swojego ulubielica Napoleona.- Do tej galeryi obrazów przybył jeszcze w ostatnich czasach plan Sebastopola, bo to było właśnie podczas wojny krymskiej, a pan Tomasz niezmiernie interesował się polityką i chwile. wolne od zatrudnień gospodarskich. poświęcał sylabizowaniu wiadomości z pola walki, a w kuchni jego, z okazyi wypadków politycznych, przybył nam sos sebastopolski i krymska wódka — pomysłu gospodarza.
Pora obiadowa w garkuchni pod schodami trwała od dwunastej do drugiej, i goście trzymali się tego ściśle, stosując się do fantazyi pana Tomasza. — Nie lubił, kiedy go kto zawcześnie zaszedł, gdy się jeszcze nie uporał z kuchnią; zaraz takiego wczesnego gościa z góry przyjmował reprymendą: