reprymandę, ze się wtrącam w nie swoje rzeczy i byłby mi może miejsca za to w swojej garkuchni odmówił, gdyby mnie moja literacka godność nie była obroniła. — Pan Tomasz bowiem, jak to już wspomniałem, miał słabość do polityki, a że literat i dziennikarz w jego pojęciu znaczyło jedno, więc, jako dla reprezentanta polityki, zachował dla mnie respekt, którego mi na punkcie medycyny odmówił; choć, prawdę powiedziawszy, rozumiałem się tyle na polityce, co i na medycynie, a może jeszcze mniej.
Mimo to, wieczorami politykowaliśmy nazabój z panem Tomaszem, palcami odbywaliśmy kampanią krymską na mapie. a językami wygrywaliśmy bitwy jednę po drugiej.By nie palnąć jakiego bąka, na którymby się nawet taki pan Tomasz mógł poznać, i nie stracić przez to u niego dobrej opinii, łatałem jak mogłem moję nieudolność wiadomościami, czerpanemi z gazet niemieckich; raz nawet udało mi się, na podstawie ostatnich telegramów, wyprowadzić jakiś wniosek, który przypadkiem ziścił się. To postawiło mnie bardzo wysoko w oczach pana Tomasza.Odtąd, choćby przy największym natłoku gości, dostawał mi się zawsze pierwszy talerz zupy lub flaków, — a gdy raz jakiś niecierpliwy gość, zgorszony taką preferencyą, zażądał, aby jemu podano pierwej, bo mu się śpieszy, pan Tomasz wsiadł na niego po swojemu, jak na łysą kobyłę, i nuż besztać:
— Jak panu pilno, to wolna droga, ja nikogo za surdut nie trzymam, — a taką porządną osobę — tu wskazał z uszanowaniem na mnie — za durnia mieć przecie nie mogę. — On tu dawniejszy gość, to mu się pierwszeństwo patrzy.
Miał to być rodzaj komplementu dla mnie.
Podobne traktowanie gości nie każdemu przypadało do smaku, szczególniej jeżeli który był drażliwej natury i uważał za ubliżenie godności swojej przypuszczenie lada kogo do poufałości. Tak np. jeden profesor obojga kaligrafi śmiertelnie obraził się na pana Tomasza. że, jak
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/123
Ta strona została przepisana.