Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/125

Ta strona została przepisana.

wszego zapłacić, jak codzień po kilkanaście bagatelnych krajcarów do kieszeni sięgać, że teraz największe potencye europejskie kredytem stoją; a kiedy myślał, że mię już przekonał, nuż kręcić, że pugilaru zapomniał, to że drobnych nie ma; — to wyszedł i niby zapomniał zapłacić; — i tak się uzbierało coś do kilku papierków, bo bestya żarła za trzech przy tym kredycie. — O, poczekaj, myślę, bratku, chwycę ja cię. — Czekam jeszcze kilka dni cierpliwie, a on chodzi a chodzi, żre na potęgę i nie płaci — aż jednego dnia... Dobry wieczór, dobry wieczór panu kumwisarzowi (te słowa powiedział już odmiennym głosem, jak aktor, gdy mu wypadnie mówić na stronie; a stosowały się do nowoprzybyłego gościa, kulawego komisarza, który należał także do stałych gości wieczornych). Co będzie? zrazy, czy stufada? — może pieczeń cielęco z ogóreckiem? jest świza i galantna.
Gdy komisarz zgodził się na cielęcą, pan Tomasz obrócił się w stronę ciemnej kuchni, wrzasnął tubalnym głosem: Saluś! cielęco z ogureckiem dla pana kumwisarza! — A zwracając się do komisarza i zmieniając znowu głos spytał: Czy pan kumwisarz merkertowskiego chleba, czy baruchowskiego? — Baruchowskiego? Git Kaśka, bo choć to żyd chrzczony, ale piecze chleb jak się patrzy — i wolę go jak tego miemca.
Otóż cóżem miał rzec? aż przychodzi on tu raz wieczór;-mówię: panie kumwisarzu, o tym furfancie, co mnie to chciał brać na lapę i wykierować na dudka, a tymczasem ja go wykierował; — otóż przychodzi on tu raz wieczór — a było rychtyk kilku gości porządnych — kazał se dać dwie porcyi pieczeni. zrazy z kaszą, piwa kilka kufli-ja daję furt i czekam cierpliwie co z tego będzie.
Potem, mospanie dobrodzieju, siadł sobie ot tu. pod lampą, wziął gazetę i czyta, czyta — aż kiedy widział, że Ja z jednym profesorem i urzędnikiem magistratu siadam sobie do domina, on prędziutko łap za capkę. — „Panie Tomaszu, ja tu jutro przy obiedzie zapłacę“. — Hola-bratku!