Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/131

Ta strona została przepisana.

Można więc sobie wyobrazić, jak było panu Tomaszowi, kiedy mu ten zegar zabrano. Po słuszności należał się on żonie, bo to był jej zegar wyprawowy; dostała go była na wiano od jakiegoś wuja księdza.e-Byłby chętnie zapłacił jej za niego, coby była chciała, ale baba uparła się... i nie i nie.-Kto wie nawet, czy dla miłości tego zegaru pan Tomasz nie byłby się zdecydował pogodzić z żoną, ale, na nieszczęście, pani Tomaszowa w tym czasie gdzieś wyjechała, a z zegarem niewiedzieć co zrobiła.
Kiedy zacząłem się stołować u pana Tomasza, zegaru tego nie miał już w posiadaniu; została po nim tylko pusta szafa z dużym otworem na cyferblat.-Ile razy spojrzał pan Tomasz w ten otwór, to albo wzdychał ciężko, jak miech kowalski, albo klął między zębami żonę.-Ponieważ potrzebował mieć koniecznie jakiś zegarek, nie tyle dla godzin, ile dla tykotania, do którego się przyzwyczaił, więc sprawił sobie jakiś spory zegar z wagami, ale go to nie tylko nie zadawalniało, owszem jeszcze irytowało.-Patrzył na niego z pogardą, a gdy zaczął terkotać i syczeć przed uderzeniem godziny-pan Tomasz litościwie ściągał ramiona i mówił:
— Cie, jak się to nadyma i nasyczy, zanim wystęka tę głupią godzinę. Co mi to za zegar taki! Tamten zegar, żebyś pan był widział, to było co posłuchać.
— A cóż się z nim stało? — spytałem raz, gdym był jeszcze nieświadomy historyi o zegarze.
— A dyabli wiedzą, co z nim moja imość zrobiła. Pewnikiem go komu za głupie pieniądze przecyganiła — na złość mnie. Bo ja bym jej dał był dziesięć razy tyle, co l:to inny.
Przyznał mi się raz, że umyślnie chodził po tandetach, licytacyach, u zegarmistrzów się dopytywał, czy nie znajdzie tego zegaru, albo przynajmniej podobnego; ale nic takiego nie było-i otwór w szafie ciągle był próżny.
Toteż zdziwiło mnie niemało. kiedy jednego wieczoru,po powrocie z wakacyj, poszedłszy na kolacyę do pana To-