Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/132

Ta strona została przepisana.

masza, ujrzałem w otworze metalowy cyferblat całkiem podobniuteńki do owego zegaru, którego opis tyle razy słyszałem. — Pan Tomasz siedział naprzeciwko szafy ze zwieszoną głową i smutny czegoś jednę rękę oparł ciężko na kolanie, a w drugiej trzymał kufelek piwa.
Zauważyłem, że się zmienił bardzo od czasu, jak go nie widziałem, pożółkł nieco, a pełna niegdyś twarz — teraz fałdzisto zwisła ku dołowi. — I mówił już nie tyle jak dawniej, a na moje powitanie odpowiedział dość obojętnie: dobry wieczór, dobry wieczór. - Nie mogłem się powstrzymać, żeby go nie spytać: zkąd ten zegar znowu wziął się u niego.
A zkądżeby, jak nie od niej? — rzekł miękkim głosem, — a ja ją tak pomstowałem- o! tego sobie nigdy nie daruję; - i otarł oczy rękawem koszuli.:
— Więceście się państwo pogodzili? — zapytałem — i żona wróciła do pana?
— Wróciła, ale nie do mnie, tylko tam, gdzie jej pewnie pan Jezus nie odmówi korony niebieskiej, bo była uczciwa kobieta;-tylko ja byłem hultaj, com się na niej poznać nie umiał. Wyobraź pan sobie, to biedactwo chowało ten zegar dla mnie; choć mogła go sto razy sprzedać — nie sprzedała, bo mówiła: Tomusiowi by to przykro było.
Tu pan Tomasz rozbeczał się jak dziecko, ze długi czas do słowa przyjść nie mógł; tylko, mazał sobie twarz to jednym rękawem, to drugim, a trąbił nosem tak rozpaczliwie, jakby marsza pogrzebowego na nim wygrywał.
— Umarła biedaczka w szpitalu - mówił dalej, gdy się nieco uspokoił-bo krucho było z nią w ostatnich czasach;a zegaru przecież nie sprzedała. Dla ciebiem go chowała Tomusiu - mówiła, kiedyśmy się żegnali na śmiertelnej pościeli.
Wtem zegar donośnym, ale ponurym głosem zaczął wydzwaniać siódmą godzinę - ułan i dragon z podniesionemi pałaszami ruszyli na siebie; - pan Tomasz podniósł oczy w górę - błysk weselszy przebiegł po łzach, jak promień po deszczu, a gdy zegar odbił godzinę, westchnął i rzekł: