— Poczciwa! — Wieczne odpoczywanie racz jéj dać Panie!
Od tego czasu parę rasy spotykałem pana Tomasza na drodze, wiodącéj ku cmentarzowi. Zamiast iść do dóbr swoich za rogatkę zwierzyniecką, chodził często na grób swojej Kasi — dziękować za zegar.
Kiedy po dłuższéj niebytności wróciłem znowu do Krakowa, nie zastałem już garkuchni pod schodami. — Powiedziano mi, że pan Tomasz, pomimo tylu rad doktorskich, ciężko zapadł na zdrowiu i musiał zwinąć zakład i pójść do szpitala. Podobno, po wyściu ztamtąd, próbował drugi raz wziąć się do interesu, ale mu nie szło — starzy goście porozłazili się po tym świecie i aż na tamten świat, a nowym nie przypadła do smaku garkuchnia starego autoramentu. — Odtąd słych o panu Tomaszu i jego zegarze w Krakowie zaginął...
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/133
Ta strona została przepisana.
129