Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/135

Ta strona została skorygowana.
131

tysięcy reńskich, które w listach zastawnych nosił przy sobie w woreczku na piersiach. A przytém była w tém pewna oszczędność, bo nie potrzebował już palić lampy. Dawniéj pozwalał sobie na ten zbytek, bo lubił czytywać wiele, a nawet bawił się w literatę, ale odkąd oczy mu nie dopisywały, wykreślił całkiem z budżetu wydatek na światło.
O téj jego oszczędności, zabawne opowiadano sobie anegdotki; i tak np. mówiono: że po wyprowadzeniu się którego lokatora, zanim stróżowi pozwolił w tém mieszkaniu zrobić porządek, pierwéj sam wchodził, pilnie przeglądał wszystkie kąty, zapiecek, komin i wszystkie pozostałości po lokatorach, jak: stare rękawiczki, kawałki szmat i sznurków, ogarki ze świec, korki, papiery, i że wskutek tego miał niemałą kollekcyę tych archeologicznych zabytków, z których niektóre obracał na własny użytek, a inne przedawał śmieciarzom. Mówiono także, że sobie sam pierał bieliznę, że żywił się bardzo nędznie, przeważnie suchą strawą, a kiedy mu wskutek tego zęby przed czasem wypowiedziały posłuszeństwo i powypadały, a przeto i jeść nie mógł, i mówił tak niewyraźnie, że go zrozumieć trudno było, musiał więc nareszcie, po długich namysłach, zdecydować się na kupienie sobie sztucznych zębów; kupił téż sobie podobno jakiś przechodzony już garnitur.
Dla lokatorów był prawdziwą sekaturą, jeżeli mu się który na pierwszego nie uiścił z czynszem; umiał tak go wymęczyć ciągłém upominaniem się, tak wynudzić cierpliwém wyczekiwaniem na niego pod drzwiami, że każdy wolał zkądbądź pożyczyć i oddać, byle się pozbyć natrętnego staruszka, który jak cień za nim chodził. Jeżeli który nie miał mu zapłacić, i nie miał żadnych ruchomości, któreby mu przy wyprowadzeniu za czynsz zagrabić można, pan Kacper kazał sobie wystawić rewers i ten rewers wieszał na szubieniczce, która stała w oknie na widoku. Jeżeli kiedykolwiek potém dłużnik się uiścił z długu, albo umarł, wtedy dopiéro odcinał jego karteczkę i palił.