Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/140

Ta strona została przepisana.

dla takiego legijonu zuchów, ma się rozumieć, że warto. Totéż dalipan, kiedy pomyślę o tém, co ja będę mógł zrobić kiedyś, za moje pieniądze — to mi żal, panie, każdej kapki mleka, każdego krajcara, co go obracam na własne potrzeby, bo to, panie, formalna strata wydawać pieniądze na utrzymanie takiej zdezolowanej maszyny, jak Boga kocham, formalna strata.
Ta myśl o owym legijonie Herkulesów była kochanką jego, do której przywiązał się miłością wytrwałą i niezmienną. Czy oprócz niéj miał kiedy inną rzeczywistą kochankę? — nie wiem — nie mogłem się dowiedzieć.
Dochodziły mnie od jego znajomych urywane wiadomości o jakiéjś nieszczęśliwéj miłości jego zamłodu, to znowu o różnych donżuańskich sprawkach jego na dworze jakiegoś magnata, zkąd nagle jednego razu znikł wraz ze służącym swoim, zerwał ze światem zupełnie, osiadł gdzieś w lasach, wykarczował kawał ziemi, założył osadę i to miał być początek jego mająteczku.
Tak mówili mi inni, — od niego samego jednak nigdy nic z tej epoki jego życia dowiedzieć się nie mogłem, bo widocznie unikał rozmowy o swojéj przeszłości. — Oprócz owej krewnej, o której wspomniałem powyżej, nie miał nikogo na świecie..:.. — nawet przyjaciół. Na starość ogłuchł i niedowidział, — a jednak nie znać było na nim zgnębienia i upadku ducha, bo ta myśl, której poświęcił życie, paliła się, jak ogień święty w nim i ożywiała go.
Nikt pewnie z przechodzących kolo niego nie domyślił się, jakie wzniosłe marzenia roiły się po głowie tego staruszka, który skulony, przygarbiony, siedział na kamieniu w zielonym, wytartym surducie, podszytym starą lisiurką.Dość mu było ręką dotknąć się tego zwitka papierów zastawnych, które nosił zawsze na piersiach, aby z nich, jak po drucie telegraficznym, popłynął cały strumień najpomyślniejszych wieści o tém, co kiedyś się stanie, kiedy jego już dawno nie będzie na ziemi. — Bo rozmowa z przyszłością wypełniała treść jego życia i czyniła go szczęśli-