Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/155

Ta strona została przepisana.

Tomek musiał ten płacz usłyszeć, bo wpadł do izby niezadługo, rzucił się do tapczana, gdzie leżało jeszcze niezastygłe ciało i zaczął skwapliwie szukać czegoś w barłogu i pod kożuchem.- ręce mu się trzęsły z niecierpliwości, a oczy patrzały dziko i strasznie. Parę razy wśród tych poszukiwań poruszył ciało zmarłego. — Oburzyło mnie to nieposzanowanie, — chciałem odsunąć bezbożnika od tapczana i zapytałem go groźnie:
— Czego tu chcesz? — Uszanuj zmarłego.
Nie odpowiedział mi nic, — nie słyszał może nawet, tak był zajęty szukaniem. Nie trudno mi było domyśleć się, czego szukał. — Nie znalazłszy nic w barłogu, rozerwał gwałtownym ruchem kamizelę na piersiach zmarłego i sięgnął ręką w zanadrze. — Ale i tam pugilaresu nie było.Stary przed śmiercią musiał oddać go w bezpieczne ręce prawdopodobnie Magdusi.
Cieszyło mnie, że urwisz Tomek grubo zawiódł się w oczekiwaniu. — Radość moja jednak nie długo trwała.Pugilares rzeczywiście znajdował się w rękach Magdusi; ale go tak niezręcznie ukryła za gorsem, że bystre oczy Tomka dostrzegły go. — Rzucił się jak drapieżny zwierz i wyrwał j ej pugilares.
Teraz dopiero rozpoczęła się zażarta walka przy świeżym trupie o ten skarb. Magdusia z.całych sił trzymała pugilares w obu rękach i krzykiem wzywała pomocy. Cała zgraja dzieci rzuciła się na pomoc matce, chwytając napastnika to za włosy, to za surdut, to za ręce, gdzie się dało; szarpiąc go i wrzeszcząc i płacząc równocześnie.
Tomek, jak dzik opadnięty przez psiarnię, szamotał się wśród tej zgrai. — Za każdym ruchem jego, któreś z dzieci padało z łoskotem na podłogę, ale się wnet podnosiło i czepiało jak pijawka nanowo. Wreszcie ten cały kłąb ciał ludzkich, poplątanych ze sobą, zwalił się wraz z Tomkiem na podłogę obok tapczana, tarzając się w prochu i słomie.
Nie mogłem pozostać obojętnym widzem tej zaciętej walki kobiet i dzieci z napastnikiem. Stanąłem, rozumie się,