różową wstążeczką. W drugiej przegródce znajdowały się dokumenta rodowe, metryka chrztu, dyplom uniwersytecki. Żandarm położył te papiery na stole obok listów i sięgnął do trzeciej przegródki.
Tomkowi myślałem, że oczy wyjdą na wierzch, tak wytrzeszczał je i chciwie zaglądał w głąb do pugilaresu. — Widocznie spodziewał się w tej ostatniej przegródce pieniędzy.
Rzeczywiście było kilkadziesiąt reńskich, ale w banknotach, które już dawno nie miały żadnej wartości. — Tomek nie chciał uwierzyć, żeby na tém miały się skończyć jego nadzieje i pilnował żandarma, aby żadnej kryjówki w pugilaresie nie pominął przy szukaniu. Przetrząśnięto cały, ale oprócz kurzu i pokruszonych listków, nic więcéj z niego wytrząść się nie dało.
— Bodaj jego choroba wzięła z takim skarbem — zaklął Tomek, nacisnął czapkę na oczy, i nie, spojrzawszy nawet na ciało dziadka, wyszedł z izby — prawdopodobnie do kręgielni. — Żandarm wyniósł się także niezadługo. — Wobec nędzy, jaką widział w izbie, ironią mu się wydawało spisywanie pozostałości po zmarłym; zresztą, nie należało to do niego.
Po jego wyjściu nastała w izbie głucha cisza.
Wszystkich scena z pugilaresem odurzyła. Przejście nagłe z nadziei posiadania wielkiego skarbu do rozczarowania — oniemiło obecnych. Magdusia machinalnie przekładała w ręku banknoty, za które nawet kawałka chleba nie można było kupić i patrzyła jakby z wyrzutem wilgotnymi oczyma na ojca, że ją tak zawiódł.
A przecież on nie oszukiwał jéj, wierzył do ostatniéj chwili, wierzył, że chowa wielki skarb, i umarł z przeświadczeniem, że dopełnił obowiązku i dochował przysięgi.
Pokazało się, że wiara ta była złudzeniem tylko, ale uczciwość jego nie była złudzeniem. — Ze czcią schyliłem głowę przed zwłokami nieznanego bohatera.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/157
Ta strona została skorygowana.
153