i obierał w tym czasie, - nie chodził więc do roboty, ale po całych dniach włóczył się z Justysią i jej matką po sprawunkach na Kazimierzu i Stradomiu, to wtedy wypadło mu nieraz za niejedno zapłacić, gdy kobietom brakło pieniędzy; albo i sam szarpnął się na kupienie jakiego prezentu, a wreszcie i bez traktamentu się nie obeszło, czy to w piwiarni, czy u Wójcikiewicza w miodosytui. Papierek po papierku szedł na te wydatki i ów zwitek banknotów, przyniesiony ze wsi, coraz się zmniejszał. — W domu znowu, to im pomagał cukier tłuc do ciasta, migdały obierać, to mak trzeć. Słowem, miały z niego kobiety wygodę i wyręczenie, a nie kosztowało ich to, jak kilka dobrych słów.Czasem matka poklepała go po ramieniu i rzekła: „Poczciwy ten pan Michał;” albo Justysia, uśmiechnąwszy się do niego, mówiła: „Z pana Michała to będzie mąż bardzo dobry.” — Wtedy Michał uśmiechał się także, a wypatrzone na nią oczy zaszkliły się wilgocią. Było mu jakoś dziwnie na sercu w tym czasie, niby dobrze, przyjemnie; dusza jego była jak łąka. po deszczach, -lada słówkiem było ją trącić, wnet łzy występowały na wierzch. — Mimo to radby był, żeby te przygotowania weselne trwały Bóg wie jak długo, — żeby mógł tak ciągle być razem z Justysią i jej matką, bo mu to sprawiało wielką przyjemność. — Tylko kiedy narzeczony przyszedł, Michałowi robiło się przykro.Trudno mu było wysiedzieć w izbie i patrzyć, jak ów brunet z wąsikami, z porcelanowemi oczyma, umizgał się do Justysi. Michał wtedy nie wiedział, gdzie oczy podziać, to rachował belki na pułapie, to patrzył za muchami brzęczącemi po oknie, a wreszcie albo chwycił konewkę i nieproszony poszedł po wodę, albo tez bez wszystkiego wyszedł, usiadł na kamieniu przed domem i, gapiąc się w niebo, siedział godzinami całemi. Najczęściej i ojciec Justysi wychodził. z nim razem, bo i on nie lubił teraz przyszłego zięcia, a to z powodu, że podowiadywał się od ludzi niebardzo pochlenych rzeczy o jego prowadzeniu się; powiedziano mu, że chłopiec obrotny i ma szczęście do gości, ale cóż z tego, kiedy karciarz i kręglarz.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/174
Ta strona została przepisana.