Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/177

Ta strona została przepisana.

koś lepiej trochę. Po paru tygodniach wróci! całkiem do dawnego trybu życia; ale zawsze na wspomnienie Justysi robiło mu się tak gorąco i boleśnie, jakby mu kto tępym nożem piłował po sercu. Szczególniej w domu, gdzie wszystko mu ją przypominało, nie mógł opędzić się przykrym myślom. — Parę razy przychodziło mu do głowy, czyby nie lepiej było przenieść się gdzieindziej na mieszkanie, ale nie śmiał powiedzieć tego rodzicom Justysi, a przytem nie był pewny, czy gdzieindziej nie byłoby mu gorzej jeszcze.-Tu przynajmniej widywał ją czasem. Przychodziła z początku po niektóre drobiazgi, które zapomniała po weselu zabrać z sobą — to po starą sukienczynę, co została za piecem, to po wałek do ciasta, to po żelazko, — wpadała na krótko tylko.-Potem przesiadywała dłużej u matki, dając za powód, że mąż jej przez całą noc ma nieraz czynność i do domu przyjść nie może, a ona boi się samotności.- Te pilne czynności męża stawały się widocznie coraz częstszemi, bo Justysia prawie codziennie zachodziło nocować do matki, tak, że to u wagę wszystkich zwrócić musiało. Nieraz nie tylko noc, ale i dzień cały przesiedziała u rodziców, i nie można jej było namówić, aby poszła do domu.
Aż jednego dnia, kiedy przyszła wcześniej, niż zawsze, i więcej czegoś wzburzona i pomieszana, matka spostrzegłszy u niej na czole i pod oczyma sine plamy, zapytała: Kto ci to zrobił? Wtedy Justysia nie mogła już dłużej utrzymać w tajemnicy tego, co ją bolało i wybuchnęła głośnym płaczem, a wśród płaczu wyspowiadała się, że to kochany małżonek tak ją poczęstował, że jest z nim nieszczęśliwą — bo lampart, hulaka.
— Taiłam to dopóki mogłam — mówiła ze łzami — bo mnie wstyd było przed ludźmi, i dla miłości Boga znosiłam to wszystko; ale już dłużej wytrzymać trudno.- Michał był właśnie w domu i siedział pod piecem z kawałkiem chleba i sera suchego w ręce, kiedy Justysia robiła matce z głośnym płaczem te zwierzenia. — Tak go to mocno zainteresowało. że o jedzeniu zapomniał, słuchał narzekań