tak jej pilno było zobaczyć się z mężem, że zapomniała nawet powiedzieć Michałowi, żeby na nią zaczekał.- Domyślił się jednak tego, że sama przecież wracać nie może i został.Oparł się plecami o róg domu, założył ręce na piersiach i gapiąc się to na przechodniów, to na okna oświecone, czekał.
Przechodniów było coraz mniej, w oknach światła jedne po drugich gasły, stróż nocny wygwizdał dziesiątą koło plantacyj, a Justysia nie wychodziła. Ile razy drzwi od restauracyi zabrzęczały i para z ciepłej izby buchnęła na ulicę, Michał obracał się w tę stronę. Wychodziły różne osoby: i mężczyźni i kobiety - niektórzy w dobrych humorach i na niebardzo pewnych nogach, ale Justysi między nimi nie było. — Nareszcie kiedy zobaczył, że ktoś wyszedł już zamykać drewniane drzwi od ulicy, ośmielił się zajrzeć do środka.
— Czego to? — spytał go opryskliwie ten, co drzwi zamykał.
— Ja czekam tu na pannę Justysię.
— Tu niema żadnej panny Justysi, niema już nikogo odrzekł i chciał go usunąć od drzwi, ale Michał nie dał się tak prędko wysadzić z miejsca. Stał jak słup niewzruszony i upierał się, że musi tam być koniecznie, bo ją sam przyprowadził i wie, że jeszcze nie wyszła. Hałas, jaki się zrobił przy drzwiach, sprowadził ze środka kilku służących, przed którymi Michał znowu zaczął się tłumaczyć na kogo czeka, a dla lepszego objaśnienia dodał, że panna Justysia miała chustkę w kraty i czarny szlafroczek.
— E, to on się pewnie pyta o żonę Jóźka — zauważył jeden ze służących — bo ona miała właśnie chustkę w kraty.
— Tak, tak, to żona Józka — powtórzył skwapliwie Michał.
— A cóżeś gadał o jakiejś pannie? — zapytał ten, co drzwi zamykał.
— No, bo... my ją tak w domu nazywamy.
— Jeżeli na nią czekasz, to się jej nie doczekasz, mój przyjacielu, — z mężem się pogodzili.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/180
Ta strona została przepisana.