Gromadka służących żartowała z niego jeszcze czas jakiś, naśmieli się dowoli, dali mu na odczepne kilka niezbyt pochlebnych przezwisk i w końcu zamknęli mu drzwi przed nosem, zostawiając samego na pustej ulicy. — Michał mimo to nie ruszył się; ciągle jeszcze spodziewał się, że Justysia wyjdzie. Przecież-rozumował sobie-gdyby miała nie wrócić do domu, byłaby wyszła i powiedziała mu, żeby na nią nie czekał. Ale kiedy zegary w mieście odbiły dwunastą, musiał w końcu uwierzyć, że Justysia już nie wyjdzie, - zabrał się więc i powolnym, ciężkim krokiem ze zwieszoną głową wrócił sam do domu.
Przez kilka dni Justysia nie pokazała się u rodziców.Michał wytłumaczył im dlaczego i uspokoił ich tem zupełnie; ucieszyli się nawet, że się z mężem pogodziła i będzie przy nim mieszkać. — Tylko Michał niebardzo cieszył się z tego i okropnie mu się jakoś robiło, gdy sobie pomyślał, że może już więcej nie wróci. — Wróciła jednak po paru tygodniach, w czasie, kiedy jego nie było właśnie w domu.Przyszedłszy wieczorem od roboty, zastał ją siedzącą z matką przy lampie koło stolika, gdzie szyły w milczeniu. — Michał dostrzegł, że miała oczy czerwone od płaczu, a pod oczyma sine plamy, jakby od stłuczenia; przytem było koło niej bardzo biednie. Miał ochotę zagadać co do niej, ale nie śmiał. Ona także widocznie nie miała ochoty do gadania, bo nawet nie spojrzała ani razu w ten kąt, gdzie siedział, mając głowę oprawioną w dwie zasmolone ręce, oparty łokciami na kolanach i wpatrzony w nią, jak w obraz.
Od tego czasu częściej się zdarzało, że Justysia na kilka dni znikała z domu, czasem nawet na kilka tygodni, a raz zdarzyło się, że jej blizko dwa miesiące nie było, bo jakikolwiek był ten mąż, zawsze serce ciągnęło ją do niego.Dziwna ta natura człowiecza, że często nie to się kocha, co warto kochania, jeno co się upodoba. - Tak i u niej było.
Wiedziała dobrze, że mąż ladaco, hulaka, że niewiele dba o nią, a przecież gdy jej pokazał choć odrobinę przywiązania. to w piekło byłaby poszła za nim. Trafiło się cza-
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/181
Ta strona została przepisana.