Nie pamiętam dobrze z jakiego powodu, czy dla choroby, czy z braku czasu, musiałem przerwać moje lekcye z Michasią, - na cmentarz także spacery moje ustały i przez rok cały nie zdarzyło mi się zobaczyć kowala i jego robaczków. Widziałem tylko, będąc parę razy za pogrzebem na cmentarzu, że grób Justysi zawsze z jednaką starannością był utrzymywany, przybył mu nawet, w miejsce starego drewnianego, krzyża, mały pomniczek z kamienia z marmurową tablicą, na której jednak nie umieszczono nic więcej, tylko dawniejszy napis: Justysi.
Napis ten wydawał się Michałowi zupełnie dostatecznym, - nie sądził zapewne, żeby można wymyśleć piękniejszy i dokładniejszy. — Mówił on mu więcej, niż gdyby Bóg wie ile słów było tam wypisanych. Radzono mu, jak się to później od niego dowiedziałem, aby dał inny napis, bo taki doniczego; żeby przynajmniej dodał, że się prosi o Zdrowaś i Wieczne odpoczywanie za duszę zmarłej, ale i na tę poprawkę uparty Michał przystać nie chciał.
Tylko dzieci pilnował, żeby się modliły za matkę, a najmłodsze, kiedy tylko wymawiać słowa zaczynało, wyuczył krótkiej modlitwy: Boziu! daj mamie koronę niebieską. — Dziecię to najkróciej się modliło za matkę, bo po paru latach przeniosło się za nią tam, gdzie rozdają niebieskie korony. Umarło na szkarlatynę pomimo starań, jakich nie szczędził Michał, aby je uratować.- Koło grobu Justysi podniosła się mała mogiłka, ułożona z zuzli i białych kamyków, pomiędzy któremi zieleniły się rozchodniki, a górą gęsty bluszcz, jak zielony dywanik, ją okrywał. — Mogiłkę tę widziałem na kilka dni przed wyjazdem moim z Krakowa..
Po latach ośmiu złożyło się tak, że znowu spotkałem się z Michałem. Tym razem nie na cmentarzu, ale w gmachu szkoły żeńskiej, gdzie szedłem na roczny popis uczennic. Wchodząc do sieni, natrafiłem na gromadkę ludzi, których stróż nie chciał wpuścić do sali, utrzymując, że nie można. Ale jakiś człowiek, porządniej nieco od reszty
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/195
Ta strona została przepisana.