Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/197

Ta strona została przepisana.

Sala była rzeczywiście przepełniona, gorąco w niej było jak w piecu, a masa kwiatów, któremi była ozdobiona, powiększała upał. Michał z towarzyszami znalazł zaledwie trochę miejsca dla siebie w kącie, między piecem i drzwiami, i usadowiwszy się tam, począł zaraz wśród dziewczątek, siedzących na podniesieniu i ubranych świątecznie, upatrywać swojej Michasi. Długo kręcił głową, na jednę i na drugą stronę, wyciągał ją nad głowy i ramiona stojących przed nim osób, aż wreszcie zobaczył ją.
— O patrzcie! tam koło okna — trzecia od ściany — ta w białej sukience z niebieską szarfą — mówił do towarzyszy swoich. Sama sobie tę sukienkę uszyła — dziewczyna ma talent, powiadam wam, do wszystkiego. Druga matka.
Mówił niby zniżonym głosem, ale tak mimo to głośnym, że poczęto psykać. Chwilę jednak potrzeba było, zanim się zmiarkował, że to na niego psykają. Aż jakiś pan, przed nim stojący, musiał mu wyraźnie powiedzieć, aby był cicho.Michał spojrzał na niego zdziwiony, pytającym wzrokiem, a kiedy ten objaśnił go, że przez niego nie słyszy deklamującej panienki, machnął ręką i rzekł:
— E, furda o to! Jak Michasia panu oddeklamuje, to dopiero będzie co posłuchać.
Jegomość ów spojrzał na niego jak na waryata i obrócił się plecami, a Michał wrócił znowu oczyma do swojej Michasi i nie mógł się powstrzymać od wypowiadania swoich myśli bodaj cichym szeptem. Parę razy mu się zdawało, że dziewczyna spojrzała na niego, że go dojrzała w tłumie; wtedy szturchał łokciem swoich towarzyszy, kazał im się patrzeć na nią i uśmiechał się do niej i kiwał głową — To znowu dziwiło go: dlaczego jej nie wołają na środek dla popisywania się, kiedy żadna tak nie deklamuje, jak ona.Ile razy, jaką inną wywołano, niecierpliwił się i przestępował z nogi na nogę niezadowolniony. Nareszcie doczekał się, że zawołano: Michalina Wrześniak.
— To córka Justysi - objaśnił obok stojących - o! patrzcie - ta z niebieską szarfą.