Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/201

Ta strona została przepisana.

łudniu zaś w tej części plantacyj, które otaczają gmach techniki. Mieli tam także swoję ławeczkę z widokiem na błonia i kopiec Kościuszki. — Który z nich przyszedł najpierwszy, brał zaraz ławkę w posiadanie, rozkładał się na niej szeroko z parasolem, kapeluszem, chustką, by przypadkiem ktoś obcy nie pokusił się o zajęcie miejsca. A jeżeli przypadkiem się zdarzyło, że ktoś ich uprzedził, to trzeba było widzieć jak niespokojnie kręcili się koło ławeczki, jak poglądali na natrętów, i jeżeli nie mogli minami i spojrzeniami zmusić ich do ustąpienia, to usiłowali przynajmniej brzeżek ławki zdobyć dla jednego ze swoich, koło którego grupowali się do gawędki głośnej, nie zważając na obok siedzących, którzy pod taką presyą zwykle ustępowali.Czasami jednak zdarzyło się, że godziny całe manewrować i czekać musieli. Z tym większą potem rozkoszą rozsiadali się, a gawędka szła wtedy z podwójnem ożywieniem.— Rozmowa trwała zwykle ze dwie lub trzy godziny, a składała się z różnych anegdot, facecyjek, nowin bieżących, które każdy przynosił ze sfer, w których się obracał.Kiedy przyszła kolej na temat wspomnień, rozmowa stawała się niewyczerpaną, bo każdy miał sporą paczkę lat przeżytych. (W spółce reprezentowali blizko półczwarta wieku). — Jeżeli zaś czasem rozmowa nie kleiła się, co się zdarzało szczególniej w dnie pochmurne, zasilano się wtedy czytaniem „Czasu“. Dyskusye polityczne zawiązywały znowu rwiącą się rozmowę, szczególniej gdy pan Hilary, zdeklarowany nieprzyjaciel „Czasu,“ wystąpił z opozycyą.
Pan Hilary był eks-wojskowym, ułanem, dosłużył się stopnia kapitana i kontuzyi, wskutek której poszedł na chleb wysłużonych, ze stopniem majora i ubezwładnioną ręką i nogą. Miał wymowę ciężką, słowa wyrzucał, jakby się gniewał, nawet wtedy, gdy najspokojniej coś opowiadał.Cóż dopiero, gdy wpadł w zapał. Był krępy, barczysty, czerwony, lękał się ciągle apopleksyi, którą mu raz doktor zagroził, jeszcze w wojsku, chcąc go powstrzymać od hulanek. Groźba skutkowała, kapitan ślubował wstrzemięźli-