wość. — Obawa apopleksyi miała jednak dobre strony, bo miarkowała jego zapał krasomówczy. Gdyby nie to, zmasakrowałby wszystkich na kwaśne jabłko, którzyby ośmielili się stanąć w opozycyi przeciw jego zdaniu. Był najmłodszym ze wszystkich i dlatego nieraz w żywej dyspucie nazywano go młodzikiem, wartogłowem.
Przeciwieństwem jego, tak co do przekonań, jak i powierzchowności, był pan Antoni (koledzy nazywali się między sobą po imieniu) — były urzędnik regestratury, chudy, wysoki, zgięty w plecach. Chodził latem na wielkie gorąca w jakimś kamlotowym, zielonym surducie, w żółtych nankinowych spodniach. Do tych kolorów, w czasie niepewnej pogody, przybywał jeszcze czerwony parasol, a w dzień chłodniejszy granatowy płaszcz z peleryną. Czapka z szerokim daszkiem uzupełniała to dziwaczne ubranie, z którego paupry krakowskie pozwalali sobie żartować nieraz dowoli. W rozmowie brał zwykle bardzo mały udział, bo w biurze przyzwyczaił się milczeć i słuchać, a przeszłość jego, nieobfita w żadne nadzwyczajne, lub ciekawe wypadki, nie dawała wiele tematu do opowiadania. Tylko wtedy, gdy ktoś w jego obecności ośmielił się naruszać powagę „Czasu“, oburzał się naprawdę. W żadnej kwestyi nie zdobył się na samodzielne zdanie, tylko wyczekiwał, co „Czas“ o tem powie. Wiarę w nieomylność tego pisma posuwał aż do inseratów, gdzie wszystkie środki przeciw siwiznie, nagniotkom, wszystkie anonse wiedeńskich bazarów, uważał za godne wiary, dlatego tylko, że je „Czas“ umieścił. Rozumie się, że mu z tego powodu przychodziło często staczać walkę z majorem. Nie silił się wtedy argumentami przekonać przeciwnika, bo, jak powiedzieliśmy, wymownym wcale nie był, tylko na wszystkie zarzuty odpowiadał krótkiemi zaprzeczeniami, które wygłaszał z powagą dogmatu, powoli, monotonnie, jakby woda z ryny kapała — co majora do wściekłości doprowadzało.
Pan Wojciech był także emerytem, ale nie urzędowym.Emeryturę wypłacała jego żona. zapisawszy mu pewien
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/202
Ta strona została przepisana.