Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/246

Ta strona została przepisana.

cie na własną rękę zaczęli zajmować sklepy jedne po drugich w ulicy Grodzkiej, płacąc nieraz bajeczne komorne.Mówiono, że utworzyło się stowarzyszenie na Kaźmierzu,rozumie się za wiedzą rabina, do wspierania tych, którzy zajmować będą sklepy w mieście. Przynajmniej tylko tem wytłómaczyć można owe bajeczne sumy, jakie niezamożni nawet handlarze dawali za mizerne sklepy. Już nawet w rynku pojawiło się kilka żydowskich składów.
Wobec tego wędrowne kramarki, w rodzaju Mośkowej, stały się niepotrzebnemi, bo panie, mając sklepy pod bokiem, załatwiały teraz same sprawunki, obywając się bez pośredniczek. To też poznikały one, jak znikają zwierząt niektóre gatunki wśród niekorzystnych warunków. O Mośkowej także słych zaginął; myśleliśmy, że wyjechała lub umarła.
Aż jednego dnia, kiedy kolegę mego Julka, który teraz był już koncypientem adwokackim, odprowadzałem do sądu, przed bramą więzienną zobaczyliśmy dwie stare żydówki, siedzące na kamieniu. Zwróciły na siebie naszę uwagę, bo były obie w czepcach i prześcieradłach, a takiego stroju nie widzieliśmy już oddawna na ulicy. Równocześnie przyszły nam na myśl wspomnienia dziecinnych lat i zatrzymaliśmy się na chwilę przed żydówkami zabłoconemi, z twarzami pomarszczonemi i żółtemi jak cytryna. Czepce ich były wytarte prawie całkiem z szychu, pantofle zadeptane, a szlafroki zatłuszczone. Jedna z nich trzymała na kolanach koszyk, w którego jednej połowie mieścił się groch obwarzany, ulubiona przekąska żydów, a w drugiej kawałki śledzia.
— A choćby się ich tak zapytać o starą? — zagadał Julek — może ją znają albo znały; — i nie czekając na moję odpowiedź, zbliżył się do żydówek, zapytał je o Mośkowę, co chodziła z towarami po domach, a mieszkała trzeci dom od synagogi, gdzie czapnik miał sklep.
Na to zapytanie obie żydówki poruszyły się niespokojnie. spojrzały na Julka, potem na siebie i zaczęły coś mię-