nad drugie, by dojrzeć choć koniuszczek spiczastego kołpaka konika. Ojcowie i piastunki podnoszą dzieci w górę i pytają: a cóż widzisz Jasiu — Maniu? A dzieci z uśmiechniętemi, rozciekawionemi twarzyczkami wytężają oczy w stronę, gdzie największy ruch i wrzawa, przechylają główki to na jednę, to na drugą stronę i wykrzykują ucieszone: o! tam! jest! jest!-tatko ja widzę blodę duzią, -mamo, patsaj, jak ten tonik ładnie lusa głową!-i klaszczą z radości w drobne rączki i napierają się, by je trzymać jeszcze w górze, choć piastunce mdleją ręce, a papa poczerwieniał jak burak z umęczenia. Małe chłopcy wdrapali się na kasztany i ztamtąd objawiają głośnemi krzykami swoje zadowolnienie, a baryery, otaczające plantacye, tręszczą pod naciskiem tych, co na nich postawali, jak kawki na dachu, szeregiem.Jedna baryera się załamała, powstał zamęt, krzyk, który w końcu zamienił się w jeden głośny wybuch śmiechu, skoro się przekonano, ze wypadek, oprócz pogniecenia kilku cylindrów i rozdarcia paru sukienek, nie sprowadził żadnego nieszczęścia — i znowu tłoczono się jak przedtem, wspinano na palcach, by zaspokoić ciekawość i módz powiedzieć sobie: widziałem Konika!
Ale dla starego Jędrzeja to nie tylko prosta ciekawość, to nie tylko nasycenie oczów. Bo ta pamiątka, na pozór mało znacząca i śmieszna, może, ma dla niego rzewny urok, bo mu przypomina jego młode lata, weselsze czasy i wspomnienia te obudziły się teraz, rozigrały się w jego sercu, ze zda się piersi rozsadzi. Biedak z uciechy był jak nieprzytomny, wspiął się na palcach, wyciągał głowę jak mógł najwyżej, czepiał się ramion otaczających go osób, by się utrzymać na podniesieniu; raz nawet w roztargnieniu jakąś elegantkę chwycił machinalnie ręką za nowy kapelusz, szukając podpory i zgniótł go przeokropnie, za co oburzona właścicielka rzuciła mu kilka wcale niegrzecznych słów. Ale on nie słyszał tego, nie widział twarzy owej zaperzonej jejmości, bo cała jego dusza była w tej chwili w wytrzeszczonych oczach, które ożywiły się i pałały dziw-
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/26
Ta strona została przepisana.