Ubranie staruszka licowało bardzo z jego mieszkaniem, bo pochodziło także z darowizny, tylko mniej wyszarzane i poniszczone, często nawet dość świeże, gdy osobie, dla której było sprawiane, nie przypadło do gustu. I dziwna rzecz — nie tylko nie czuł się tem upokorzony, ale owszem dumny był, że dodzierał suknie cudze. Raz nawet, kiedy z powodu paltota, który dostał od hrabiego, wzięto go ztyłu za hrabiego samego, był tak ucieszony tą pomyłką, że sam wszędzie o niej rozpowiadał, przyczem oczywiście tajemnica darowanego paletota musiała wyjść na wierzch.
Ubierał się zawsze nadzwyczaj starannie. Nie dowierzając oczom i szczotce Wojciechowej, sam codziennie, przed wyjściem z domu, czyścił dokładnie swoje suknie, nie zostawiając na nich najmniejszej prószyny, najmniejszej plamki. Miał przeróżne środki na wywiabianie plam, niektóre tak niepachnące. że cały dom zapowietrzał niemi. Rękawiczki dla oszczędności sam pierał w domu i suszył je na sznureczku w oknie, a nawet niekiedy i sam je zszywał.Łatał swoję biedę jak mógł, żywił się wraz z synem mlekiem lub wodzianką, wyjąwszy obiadów, które, jak wspomniałem, dochodziły go z pańskiego stołu; ale na ulicę występował zawsze jak pan jaki-z miną senatora lub ministra, wygolony starannie, co wtedy było modą, i ubrany jak z igły.
Równie pokaźnie i miniasto wyglądał przy nim syn jego, co nas niezmiernie gniewało, bo wiedzieliśmy dobrze, że to ludzie z łaski żyjący; że gdyby nie żebranina po salonach, nie mogliby mieć nawet tego, co najbiedniejszy rzemieślnik, a mimo to nadymało się to aż strach, i udawało panów. Jako dzieci rodziców, którzy ciężko pracowali na kawałek chleba i nasze wychowanie, nienawidziliśmy instynktownie tych dziadów pańskich. Julek nawet, syn stolarza, który był trochę zawadyak, nieraz głośno objawiał to swoje niezadowolnienie i rzucał przechodzącym koło nas tym jegomościom wcale niepowabne przezwiska,między któremi „dziady pańskie“ dość często figurowało.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/260
Ta strona została przepisana.