strony kilku żydów szwargotało i popijało słodki trunek.
Wszystko tak jak dawniej było, a jednak Jędrzejowi wydawało się całkiem inaczej — obco, zimno, nieswojsko, bo brak mu było znajomych twarzy, których wtedy pełno tu było, gdzie okiem rzucił-tu swat, tu krewniak, tu sąsiad, albo dobry znajomy, -a każdy przyjaźnie powitał, powiedział dobre słowo, lub serdecznie wyściskał. A teraz jeżeli kto spojrzy na niego, to jak na dziwowisko, jeszcze się nieraz uśmiechnie złośliwie, a inny i nie spojrzy wcale.Jędrzejowi markotno się zrobiło, sposępniał, jakby mu kto w duszy wszystkie światła pogasił; i modek mu nie smakował jakoś jak dawniej i nudno, smutno było mu tu, gdzie spodziewał się zabawić przyjemnie.
Siedział więc skwaszony, pochylony nad swoją szklaneczką i obserwował desenie, malowane na ścianie. Wtem w zwierciadełku zapstrzonem od much, które wisiało naprzeciw niego, a w którem odbijała się druga izba, zdawało mu się, że dojrzał, wśród mnóstwa pijących, lisiurkę Marcinowej. Spuścił prędko oczy, bo nie chciał, by spostrzegła, że na nią uważa. Po jakimś jednak czasie skusiło go spojrzeć drugi raz w zwierciadło, tym razem dłużej na niem wzrok zatrzymał, bo się przekonał, że Marcinowa nie widzi go. I ona siedziała sama nad swoją lampeczką miodu -i wydawała się też skwaszona i smutna. Obserwując ją uważniej, zobaczył, że się mocno zmieniła, postarzała i zmizerniała, lata i bieda zostawiły na jej twarzy widoczne ślady; ale właśnie przez to jakoś lepiej mu się wydawała, bo nie było już owej chełpliwej ambicyi, która go n niej tak zawsze irytowała.
— Biedna babina -pomyślał sobie -i ona sama -i pewnie także w nienajlepszych interesach. A ja myślałem, że się Bóg wie na jaką panią wykierowała przy córce — hm, hm!- tu krząknął parę razy i zamyślił się, a w zamyśleniu bębnił palcami po stole. Po chwili spojrzał znowu w zwierciadło i spotkał się tam z oczyma Marcinowej wprost na niego wypatrzonemi. Zmieszał się, jak złodziej
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/33
Ta strona została przepisana.