Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/36

Ta strona została skorygowana.
32




III.
Nie zapomniał do śmierci.

Przed kilku laty spotykałem często na drodze około plantacyj, w porze, w któréj wracałem z obiadu, jednę doróżkę, ciągnioną przez parę szkap, wlokących się powoli noga za nogą. Na koźle drzemał dorożkarz, a w powozie, przytulony do kąta, siedział jakiś nędznie ubrany, a gorzéj jeszcze wyglądający człowiek. Twarz jego była koloru staréj zapleśniałéj skórki cytrynowéj, a rzadki na niéj zarost był mieszaniną jasnych i siwych włosów. Na głowie miał cylinder zatłuszczony i pogięty, na plecach czarny niegdyś, teraz wypłowiały i pozieleniały od starości surdut, zapięty pod szyję. Postać ta, spotkana gdzie w kruchcie kościelnéj, albo na uboczu ulicy, prosząca o wsparcie, byłaby bardzo naturalném zjawiskiem, ale przejeżdzająca się w doróżce i to prawie codziennie, a przynajmniéj każdego piękniéjszego dnia, mogła zaintrygować nieco. Po różnych domysłach, przyszedłem do przekonania, że to będzie zapewne jeden z okazów owych dawnych skąpców i lichwiarzy, który dla zdrowia dopuszcza się zbytku przejażdżki po świeżém powietrzu, gdy już chodzić nie może....
Ale służący Franciszek wywiódł mnie z tego mniemania. Franciszek trudnił się obsługami, — oprócz mnie miał jeszcze „kilku porzomnych panów,“ — cały dzień łaził po mieście za posyłkami, miał dużo znajomych, a że był gaduła, jakich mało, każdego ze znajomych zaczepił, z każdym za-