Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/45

Ta strona została przepisana.

był radcą i miał pretensyę do uczoności, zagadnął raz o klucz do Indyi wschodnich. Radca, jakkolwiek ślusarz z powołania, nigdy o takim kluczu nie słyszał, a byli i tacy, którzy i o Indyach nie wiele wiedzieli. Pan Kanty parę dni przed tem także nie wiele więcej wiedział od nich, ale po dłuższej ze mną konferencyi, gdym mu jeszcze na mapce wyspę Cejlon pokazał, która, według „Czasu,“ miała być owym kluczem, — jak zaczął panie prawić zgromadzonym o tym kluczu, -to gęby pootwierali z podziwu nad mądrością pana Kantego.
Owóż tedy, gdy jednego dnia po południu zapukał do mojej izdebki, byłem pewny, że znowu idzie zapytać się o jakie „prądy rewolucyjne.“ albo.. oktrojowane przymierza.“ Zdziwiło mię tylko, że był staranniej niż zwykle ubrany i ogolony — choć do niedzieli, dnia, w którym golił się zwykle-było jeszcze parę dni. I nie zaczynał jak zawsze od sufitu, lub pogody, ale usiadł. odsapnął i gładząc kolana rękami-odezwał się, patrząc w sęczek na podłodze:
— Ja tu, mospanie dobrodzieju, do pana akademika z prośbą.
— Czemże mogę służyć-rzekłem. siadając przy nim.
— A to bez długich gadań. moj Kiełbik idzie na własny chleb - poprostu na to mówiąc-żeni się.
— Kto taki?
— No mój Kiełbik Antek. Chłopakowi ledwie się zaczerniło pod nosem i mógłby jeszcze śmiało kilka lat poczekać, ale mu się trafia porządna obywatelska córka, nawet potrochu familiantka. bo z cukiernikami spokrewniona przez matkę; więc trzeba drzeć łyka, póki czas.
Nie rozumiałem jeszcze co to wszystko miało wspólnego ze mną i w milczeniu oczekiwałem dalszych objaśnień. Pan Kanty odchrząknąwszy parę razy, ciągnął dalej:
— Bierze, mospanie dobrodzieju, córkę piekarza z Długiej ulicy, -a że babka panny młodej starowina już okrutna i radaby jeszcze przed śmiercią wnuczkę do ślubu pobłogosławić, więc trzeba się śpieszyć z weseliskiem, bo staro-