charką, zwyczajną kucharką na wsi, we dworze. gdzie jej mąż był karbowym.-musiało im tam dziać się nieźle -nie trzeba panu mówić — uciułali sobie trochę grosza i przenieśli się do Krakowa, gdzie zaczęli handlować solą i słoniną.Ona była baba obrótna. wygadana, on także umiał pilnować interesu-i w pai-ę lat dorobili się grosza. Potem jeszcze udało mu się parę razy wygrać na saskiej po kilka tysięcy i przyszedł do kamieniczki i gotóweczki. A tymczasem to państwo, u którego dawniej służyli, stracili z kretesem to, co mieli mospanie dobrodzieju. Nie trzeba panu mówić nieurodzaj pożary, a może i szumnie żyli, jak to zwyczajnie nasza szlachta, to i wioskę dyabli wzięli, trzeba było na bruku osiąść w mieście. Maciejowa chciała ich przytulić przy sobie, ale pańskie fumy mosterdzieju — jakże tu żyć na łasce sługi. Więc pchali biedę jak mogli, ale kiedy pomarli i sieroty zostały bez opieki, Maciejowa upomniała się o nie, że to do niej należy dbać o dzieci swoich państwa. Nikt jej nie zaprzeczał tego, bo pan akademik wie, jak to krewni, — jak ci dobrze, to krewny z każdego kąta do ciebie wyłazi — ledwie nie z pod nóg ci wyrastają, ale jak bieda- to jakby ich wymiótł do znaku. Tak też i tu, nikt się nie zgłosił po sieroty i Maciejowa zabrała, jak swoje. Dziewczynę dała na naukę do klastorzu św.Jędrzeja. a chłopca umieścił Maciej na wikt i stancyę u jakiegoś profesora przy ulicy Gołębiej, bo mówili: pańskie dzieci niech mają pańską edukacyę. Kosztowało to panie grube pieniądze. Jaki taki przyganiał im nawet takie zbytki. Ja sam, mospanie dobrodzieju, mówiłem: naco? poco? Chłopca do rzemiosła, a dziewczynę-niechby się poduczyła krawiecesysny albo białego szycia-to i dosyć dla sieroty.Dacie jej, powiadam, pańską ednkacyę, a jak nie będzie miała szlacheckiej fortuny, to się będzie i tak wiecznie poniewierała między ludźmi. Gadałem, co wiedziałem; ale Czort swoje, baba swoje — i pokazało się wkońcu, że miała dobre zdanie. Bo ledwie panna z klasztoru wyszła, trafił się porządny człowiek, urzędnik, panie, ze sądu. Maciejowie
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/57
Ta strona została przepisana.