Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/59

Ta strona została przepisana.

dzieć bardzo, bardzo — i potakiwały głowami pochwalnie. A potem powrożniczka wniosła znowu moje zdrowie, zdrowie pana akademika dobrodzieja! — drużby! — a wszystkie jejmoście. nie wyjmując głuchej cukierniczki na kanapie. umyślnie podniosły się z siedzeń i trąciły się ze mną i wypiły do kropelki.
Rozochocony takiem powodzeniem, zaprosiłem panią Maciejowę do poloneza. Podziękowała mi bardzo grzecznie za ten honor; ale mi wytłumaczyła, ze to byłoby przeciw zwyczajowi tańczyć z drużbą. kiedy jej się patrzy z ojcem panny młodej.
— Przy oczepinach. to znowu inna rzecz. Wtedy, jeżeli łaska pana akademika, to owszem.
Zgodziłem się na to i nie żal mi było czekać choćby do rana, byle mieć honor tańczyć z tureckim szalem, w którym się takie poczciwe serce chowało. Tymczasem posunąłem się do konsyliarzowej i poprosiłem ją w taniec.
— Jak widzę, to pan już na dobrej stopie z moją opiekunką. Nie maltretuje już pana?-spytała z uśmiechem.
— A niechby mię i zbeształa teraz, to nie miałbym urazy do niej. Takim. zacnym ludziom wiele wybaczyć można.
— Więc panu powiedziano o nas?
— Tak — mówiono mi.
— Prawda? zacni ludzie!
Tu tancerka moja. przechodząc koło jakiegoś mieszczanina, kiwnęła mu przyjaźnie głową i rzekła uprzejmie:
— Witamy — witamy...
— A, dobry wieczór, dobry wieczór — odrzekł, kłaniając się niezgrabnie i z pewną służalczą uniżonością,
— Cóż tak późno?
— Ha, trza było kramu pilnować.
— No, do poloneza — do poloneza — zachęcała go.
— Ha, jużcić trzebaby — poskrobał się po głowie i poszedł pod ścianę do kobiet.
— To jej mąż — rzekła mi konsyliarzowa.