Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/64

Ta strona została przepisana.

tej plagi, która mnie prześladowała gorzej, niż muchy, niż siekanie mięsa. Robiło to na mnie wrażenie takie, jakby mi kto duże krople zimnej wody puszczał w miarowych odstępach na głowę. Tym sposobem podobno leczą waryatów, a mnie to właśnie do waryacyi dopiero przyprowadzić mogło. Formalnie zachorowałem na to sylabizowanie; prześladowało ono mnie po całych dniach, szumiało mi ciągle prawie w uszach i w głowie, nawet śniło mi się nieraz. Jednej nocy — było to trzeciej, czy czwartej po wprowadzeniu się naszem — sylabizowanie tak mi dokuczało we śnie, że się aż obudziłem. Obudzenie jednak nie uwolniło mnie wcale od tej zmory — nawet najawie słyszałem to jęczące sylabizowanie-tylko nie w kuchni, ale jakby z pod podłogi lub ze ścian wychodziło i dudniło. Zacząłem przypuszczać, że to gorączkowe majaczenie i dla przekonania. się o tem- zbudziłem swego towarzysza.
— Stasiu! — zawołałem głośno — czy ty śpisz?
— Śpię - odrzekł, chcąc się uwolnić od dalszej rozmowy.
— Słuchajno.
— No cóż?
— Czy ty nic nie słyszysz?
— Nic — daj mi pokój.
— Ależ bo mnie się zdaje, że gdzieś coś huczy i jęczy, jakby dzwon zdaleka.
— E, zdaje ci się.
— Ale nie — posłuchaj tylko.
Kolega, nie mogąc mnie się pozbyć. podniósł się na łóżku i nasłuchiwał.
— No?
— A rzeczywiście — znowu ktoś sylabizuje.
— A widzisz, że mi się nie zdawało. Gdzie to być może? ’ — To tak, jakby na schodach.
— I mnie się tak zdaje.
A że sylabizowanie nie ustawało i mnie niecierpliwiło coraz więcej, tak, że o spaniu już mowy być nie mogło,