Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/69

Ta strona została przepisana.

— Czy on też, proszę pana, wszystkie te książki czyta przemówił: po chwili Franciszek.
— Zapewne — na cóżby je miał?
— Ten dopiero musi wiedzieć dużo rzeczy. Coby ja dał za to, żeby mógł choć połowę tego wiedzieć.
— Nie święci garnki lepią-rzekłem z uśmiechem.
— I, proszę pana, to ta już nie dla mnie. Człowiek się już zapóźno wziął do tego i nie może o tem jednem tylko myśleć, Ale mój chłopak jak dorośnie, to musi być uczonym człowiekiem, koniecznie. Będzie musiał mieć także tyle książek, co ten pan. Co on jest, proszę pana, właściwie? bo nie widzę, żeby chodził. do jakiej kancelaryi, albo do szkoły.
— Jest uczonym.
— Uczonym, -no rozumiem: niby, że dużo wie; ale niby na ten przykład na jaki to użytek? No, to niby szewc daje ludziom buty, aptekarz lekarstwo, -no, a taki uczony, to cóż on daje?
Nie umiałem na to odpowiedzieć Franciszkowi, bo ów uczony, u którego on służył, dotąd nic nie dał ludziom.Wiedziałem, że ma pamięć ogromną, że umie wiele, że z ksiąg, które przeczytał, miał stosy wyciągów i notat; ale dotąd nie robił z nich żadnego użytku, choć już lat kilkadziesiąt oddaje się tej zmudnej pracy. Chcąc jednak ciekawość Franciszka jako-tako zaspokoić,. rzekłem:
— On, widzicie, zbiera materyały, z których potem albo on, albo inni, będą budować — mądre książki.
— No, no, teraz rozumiem, tylko to mi jakoś w głowie pomieścić się nie może, że taki uczony człowiek, a bieda z nim, nieraz przy końcu miesiąca-to i krajcara nie uświadczy przy nim. A przecież to powiadają, że jak człowiek ma naukę, to mu z tem dobrze na świecie.
— Może jemu właśnie dobrze.
— Bez pieniędzy.
— Nie ten bogaty, kto dużo ma, ale kto umie przestać na tem, co ma.