Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/71

Ta strona została przepisana.

— No, cóż się stało?
— To, że, panie, teraz i książkom niema co wierzyć.- Ano piszą, że im człowiek więcej wie, to lepszy. A to nie prawda.
— Po czemże się Franciszek przekonał?
— A po tym uczonym, com go obsługiwał.
— To go już Franciszek nie obsługuje więcej?
— A niech mnie Bóg broni, żebym ja miał u takiego człowieka służyć. To, panie, strasznie zły człowiek. Dowiedziałem się na niego różnych brzydkich kawałków. Nie chciałem ta wszystkiemu wierzyć, bo to nie trzeba panu mówić: ludziska często więcej plotą, jak jest; ale com zobaczył na własne oczy, to temu wierzyć muszę.
— No, cóż Franciszek takiego zobaczył?
— Bodajbym był lepiej na to nie patrzył. Żeby pan był widział, jak on ojca przyjął, to, panie, serce się krajało z żalu. Prawda, że ojciec prosty chłop, ale cóż z tego przecież to zawsze ojciec, a on go, panie, przyjął jakby służącego jakiego. Żebym.wiedział, że się z mojego kiedy takiej pociechy doczekam, tobym mu dziś łeb ukręcił, jak, Boga kocham. Bo to, panie, okropa. O! — zawołał podnosząc rękę do góry - niech mnie Bóg broni, żeby on był uczonym, niech sobie będzie lepiej prostym a poczciwym człowiekiem, to wolę..
Napróżno tłumaczyłem mu, że z wyjątków nie można sądzić o wszystkich, że nauka nie wysusza przecież serca, ale go właśnie kształci. Franciszek uparcie wracał do swego przykładu i powtarzał:
— Gdyby nauka mogła zrobić z człowieka co dobrego, to ten, panie, musiałby być aniołem na to, co umiał. Ale to nie jest prawdą, o nie!
W parę lat potem Franciszek dostał służbę na wsi. Kiedy przyszedł pożegnać się ze mną, zagadnąłem go o chłopca:
— Cóż nie przyślesz go do szkół?
— O! nie, panie. Niech się poduczy trochę czytać i pisać, żeby się ludzie z niego nie śmiali, ale. uczonym nie będzie, jak mi Bóg miły.