zewsząd zbiegać zaczęli na miejsce wypadku-i zabrali się do wydobycia jęczącego z pod desek. Pokazało się, że to był Walek Furda — wyrobnik, który pracował przy mularzach i nosił cegły. Właśnie, gdy szedł w górę ze świeżym transportem, rusztowanie, nie dość widać mocno przybite, zawaliło się pod nim i wraz z cegłami spadł na ziemię.Walek Furda, było to popychadło przy fabryce, na którem utknął kto chciał, bo był i zagłupi i zadobry, żeby się odcinał, lub bronił, choć pięści miał potemu. Podmajstrzy jeździł po nim przy lada okazyi, inni mularze pokpiwali sobie z niego, nawet małe chłopcy, co windowali wapno, lub biegali na posyłki, pozwalali sobie żartować z głupiego Walka. Mnie samego gniewało nieraz, jak te malcy znęcały się nad nim to wydrzeźniając się, to skubiąc go ze wszystkich stron. Każdego z nich mógłby był zgnieść w ogromnych łapach swoich, jeden ruch jego był dostateczny na usunięcie napastników, ale on nie kwapił się do tego, uśmiechał się tylko dobrodusznie, głupkowato, kontent widocznie, że się nim, tak zajmują — i ledwie czasem, kiedy mu już zawiele było natręctwa malców, lub mu przeszkadzali w robocie, oganiał się od nich, jak od much, leniwem poruszeniem ręki, albo powiedział z flegmą: Idźże, idź, racolu[1], bo dostanies.
Jest w naturze ludzi, że lubią pochyłe drzewa, na które wyłazić mogą: korzymy się przed wielkością dlatego tylko, że musimy; biada wielkościom upadłym, każdy mści się z upodobaniem na nich za chwilę przymusowego uwielbienia. Walek nie imponował nikomu, to też go wszyscy lubili i na wiadomość, że spadł z rusztowania, zbiegli się wszyscy. Mężczyzni zajęli się uprzątaniem desek i cegieł, które go przywaliły, a kobiety, nie mając na razie nic lepszego do roboty, lamentowały głośno. Przybiegł i budowniczy, gdy mu znać dano o wypadku. Szło mu nie tyle o Walka, co o siebie. Bał się procesu z powodu braku ostrożności. Nie-
- ↑ raku.