W dobre półgodziny dopiero wróciła, niosąc garnek z wodą. Siadła przy Walku na ziemi, z niebieskiej spódnicy, poczerwienionej pyłem cegły, niby chromolitograficzny obrazek, urwała kawałek, zmaczała w wodzie i obwiązała tem kolano potłuczone.
— Naści, omyj się, boś zmurdzany, jak nieszczęście.
Posłuszny, jak dziecko, zmaczał lewą rękę kilka razy w wodzie i przejechał nią po twarzy zakurzonej i zakrwawionem czole.
W tej chwili na rusztowaniach obwoływano jedenastę.
— Czy ci przynoszą obiad? — spytała.
Wikta dopiero drugi dzień robiła przy tej fabryce, -nie wiedziała, że Walek był kawaler i stosował się pod słońcem na Szczepańskim placu.
— Eh, ja to niekoniecznie dziś o obiad stoję — odrzekł Walek, odsapnąwszy po otarciu twarzy. — Wolałbym kieliszek wódki, a potem się położę - bo z roboty dziś kwita.Nie dałbym rady.
— A czy zajdziesz sam? Podniósł się na próbę.
— E, kiepsko.
— Daleko mieszkasz? — Gdzie się trafi.
— Czekaj — poradzimy jakoś.
Poszła pod rusztowanie, wyszukała kawałek kija, czy też deski odłupanej i podała mu. — Z pomocą tej podpory i Wikty, zawlókł się do poblizkiego szynku. Dla tych, co nie mają własnego schronienia, szynk jest jedynem schronieniem.
Tam wychylił półkwaterek dla pokrzepienia się - i Wiktę poczęstował kieliszkiem rosolisu, słodkiej wódki; przekąsili parę jaj na twardo, a potem zaprowadziła chorego do jego domu.-A mieszkał w wiklinie nad Rudawą, tuż przy błoniach miejskich.-Sypiał na szmaragdach-jak poeci nazywają zwykle trawę, -mętna Rudawa była jego toaletą, lustrem i umywalnią.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/79
Ta strona została przepisana.