Odtąd chodzili razem na robotę, razem do szynku, a czasem i do kościoła, na Smoleńsk.
Spotkałem ich raz w parę tygodni, po owem spadnięciu z rusztowania, właśnie na przejściu ze Smoleńska na Błonia. On miał koszulę wypraną, szpencer połatany starannie różnokolorowemi kawałkami perkalików i spodnie pocerowane grubemi nićmi.-Znać było na jego odzieży troskliwą rękę Wikty. Ona szła parę kroków za nim, skubiąc ustami dla zabawki gałązkę wikliny. Ubrana była w tę, samę niebieską spódniczkę, z której wyszarpała kawałek na ranę Walka, — ale opłukaną z kurzu i załataną, a czarne włosy były tak starannie przygładzone, że wyglądały z pod chustki jak dwa lśniące pióra krucze.
Przyszła mi ochota I zagadać do nich, bo już dawno nie widziałem ich na fabryce. Przystanąłem więc i zawołałem: Walek?
Obejrzał się, a zobaczywszy twarz obcą, spojrzał ogłupiałym wzrokiem na mnie, a potem na Wiktę, jakby się jej pytał: zkąd znać go mogę?
— Wszak ty robiłeś przy ulicy Pijarskiej? — spytałem, zbliżając się do niego,
— No — odrzekł potakując — ale teraz robię na Długiej.
— A czemuż?
Zawahał się w odpowiedzi i poskrobał po głowie. Wikta rezulutniejsza wyręczyła go i rzekła:
— Ano, wyprał podmajstrzego i bez to już my tam nie są.
— Wybiłeś podmajstrzego?-spytałem zdziwiony, zkąd ociężałemu i łagodnemu Walkowi wzięło się na taką odwagę i pasyę, że się ośmielił podnieść rękę aż na podmajstrzego.
— To mógł dać pokój Wikcie.
— A cóż on jej zrobił?
— Powiedział jej: ty góralu! — zaco on jej to ma gadać, kie] nieprawda. To też dziewucha mu się odcięła,
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/80
Ta strona została przepisana.