Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/91

Ta strona została przepisana.

— Ani matki, ani ojca. Ojciec umarł przed rokiem. Właśnie na. parę miesięcy przed jego śmiercią poznałem ich. Było to... później panom opowiem.
Przerwał opowiadanie, bo panienki były już blizko nas.Powstał i ukłonił się nie bez pewnego wzruszenia, co łatwo można było poznać po rumieńcu, jaki oblał w tej chwili twarz jego. Józia odkłoniła mu się uprzejmie, ale z powagą i spokojem, i wnet zwróciła „się ku siostrze, która całą jej uwagę zajmowała. Chora tylko oczy skierowała w stronę malarza, a spojrzenie to oznaczać miało ukłon, jak nam to niebawem malarz objaśnił. Bo te duże, błękitne oczy były jedynym tłumaczem jej myśli, jedyną drogą, przez którą dusza jej komunikowała się ze światem i dawała znać, że żyje; reszta ciała była bez ruchu, jak skamieniała. Oczy mówiły za usta, przez które ledwie niezrozumiałe jakieś przeciskało się jęczenie.
Minąwszy nas kilka kroków, te panie zatrzymały się około ławeczki.
— Tu chcesz? — spytała Józia.
Chora musiała oczyma dać potakującą odpowiedź, bo nie ruszono dalej.
— No uważajże tu, Magdziu, na panią — odezwała się Józia do służącej; ja idę. Teraz dopiero spostrzegłem, że miała zwitek pod pachą.
Chora spójrzała na nią błagalnie i coś bełkotała. Siostra zrozumiała i rzekła w odpowiedzi:
— Wrócę, wrócę prędko, jak tylko będę mogła najprędzej.
Rzuciła siostrze na pożegnanie spojrzenie takie, jakie matka rzuca dziecku, i poszła szybkim krokiem ku miastu, oglądając się jeszcze na chorą i przesyłając jej ręką pozdrowienia.
— Na lekcyę poszła-objaśniał nam malarz. Filipek zdawał się nie słyszeć tego — tak się zapatrzył mocno w stronę, w którą poszła nauczycielka, choć jej już nie było widać. Nie fortunnie wyglądał biedak z otwartą