Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

się rachować, i przychodzi do nędzy przez zbytnią serdeczność. Otóż uważał, że dla dobra kraju, dla podniesienia dobrobytu, potrzeba ową serdeczność, czułość, wykreślić zupełnie z ksiąg gospodarczych i żyć więcéj głową, niż sercem. Stosownie do téj zasady postępował, w tych zasadach wychowywał syna, do tych zasad zastosował swoje życie rodzinne.
Urządzenie domu również odpowiadało ekonomicznéj oszczędności, jaką zaprowadził był we wszystkiem, nawet w uczuciach. Dom mieszkalny, w porównaniu do budynków gospodarskich, podrzędne zajmował miejsce. Spichlerz, fabryki, młocarnia, wyglądały jak pałace, podczas gdy sam dwór miał minę wcale skromną i nie pokaźną. Pełnił on służbę dozorcy tych budynków i był postawiony tak, aby z niego można było przejrzeć całe gospodarstwo. Sam właściciel zajmował w nim tylko dwa pokoje, z których jeden był jego pracownią, założony cały planami, listami, modelami maszyn, książkami ekonomicznémi i technicznémi, a drugi gdzie była sypialnia jego, stanowił rodzaj obserwatoryjum gospodarskiego, bo chciał dzień i noc miéć na oku obrót swoich maszyn i robotników. Maszyny i robotnicy stanowiły konstelacyję i pojedyńcze gwiazdy dla tego astronoma, dla którego przemysł i potęga finansowa były niebem. W przekonaniu własném uważał siebie za Kopernika, który jeżeli nie ziemię całą, to Galicyję spoczywającą bezwładnie, poruszy siłą swych operacyji przemysłowych. A choć nie udało mu się to jeszcze i ze swoich usiłowań same tylko straty ponosił, to jednak miał tę nieprzepartą wiarę wszystkich wynalazców, że przełamie wszystkie przeszkody i dojdzie do celu. Ambicyja podtrzymywała go w tych usiłowaniach, a w chwilach niepowodzeń dodawała mu energii i pchała do czynu. Ja im pokażę, co można zrobić u nas — ma-