szérszych przestrzeni, kładła się na hamaku zawieszonym między drzewami, w otoczeniu swego fraucymeru.
Była to kobiéta około lat cztérdziestu; mimo to twarz jéj nosiła jeszcze widoczne ślady piękności. Wprawdzie w skutek wygodnego i leniwego życia, jakie prowadziła, rysy jéj rozlały się i straciły pierwotny, czysty rysunek, ale zato nadawała jéj wiele uroku niezwyczajna białość ciała i aksamitna matowość jego. Białość ta była bez skazy, bez zmarszczki jednéj. Ale bo téż pani Julija dbała niesłychanie o konserwowanie swojéj piękności, i to nie dla chwalenia się z tém przed ludźmi, bo nigdzie prawie od kikunastu lat nie bywała, nie dla przypodobania się mężowi, bo rzadko kiedy się widywali i on zresztą zajęty swojemi sprawami, nie wiele zajmował się żoną, — ale robiła to dla własnéj przyjemności i rozrywki. Nikt jéj nie widywał, nie podziwiał, prócz tych kilku niewiast, które składały jéj orszak. Każda z tych niewiast miała ściśle określony regulamin służbowy, każda miała swój właściwy urząd w tém małém udzielném państewku, zostającém pod wyłączną despotyczną władzą kapryśnéj i do najwyższego stopnia rozgrymaszonéj władczyni. Wszystkie musiały się nią tylko zajmować, być zawsze na jéj rozkazy i odgadywać życzenia.
I tak panna respektowa oprócz roli lektorki — (czytywała zwykle po południu i wieczorem dla prędszego sprowadzenia snu) — miała obowiązek bawienia pani Juliji opowiadaniem nowinek, plotek i skandalików sąsiedzkich. W ten sposób, pani Julija nie wychodząc od lat kilkunastu po za granicę Zagajowa, a właściwie mówiąc, za sztachety swego ogrodu, wiedziała o wszystkiém co się działo w okolicy, i bawiła się tém, jak bawią się dzieci bajeczką. To źródło wiadomości dobrego i złego, z którego pani Julija zaspokajała swoją ciekawość, miała lat przeszło cztérdzie-
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.