ale z tego przed nikim się niespowiadała, bo nie miała zwyczaju zwierzać przed nikim. Słuchała innych chętnie, bawiła się zwykle opowiadaniem Herminii, ale sama nigdy nic nie opowiadała, szczególniéj nic o osobie, jakby nie miała z czém zwierzać się, czy téż nie chciała.
Z mężem nigdy prawie się nie widywała, choć żyli pod jednym dachem — nikomu nigdy z domowych nie tłumaczyła się dlaczego, nie wspominała nawet o mężu, gdy zaś kto obcy się zjawił, lub potrzeba było pokazać się gdzieś publicznie w towarzystwie męża, odgrywała wtedy z wielkim taktem rolę szczęśliwéj małżonki, nie chcąc przed ludźmi afiszować tajemnic domowych. I Czujko okazywał jéj wtedy uprzejmą czułość i względy należne. Poczém małżonkowie rozchodzili się znowu na zimno, bez wyrzutów i skarg.
Stosunek z synem, lubo nieco lepszy, był jednak równie ceremonijalny, składny. Widywali się rzadko i Walery rzadko nachodził matkę nie wezwany przez nią, i oficyjalnie przez służącą anonsował jéj najprzód każdą wizytę swoją.
Zresztą nie żyła z nikim, nie bywała nigdzie. Zagrzebała się w ciasnéj przestrzeni domowéj, otoczona zbytkiem i wygodami, żyjąc według swoich kaprysów i upodobań i zdawała się nie pragnąć niczego więcéj, ani czuła potrzeby towarzystwa odpowiedniego swemu stanowisku. Wystarczała sobie zupełnie. Byłoż to lenistwo duszy, które przeszkadzało jéj żyć z ludźmi, czy inny powód? Po trochu jedno i drugie. I wychowanie i usposobienie a w końnu i wypadki złożyły się na stworzenie tak dziwacznéj kobiéty. Zobaczmy jaką drogą szła ta wyjątkowa organizacyja.
Jak wiémy była ona jedynaczką. Pieszczona przez rodziców do najwyższego stopnia; otoczona od dzieciństwa
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.