Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

krzywdę bratu, odbijając mu narzeczoną, czy téż nie był pewnym pozwolenia rodziców — trudno było osądzić. Prawdopodobnie wszystkie te powody skłaniały go do trzymania na wodzy chęci swoich. Poznał już kapryśne usposobienie panny i przekonał się, że na niém wiele budować nie może, a wiedział, że rodziców nie miał by za sobą. Starzy bowiem, pomimo ślepego przywiązania dla jedynaczki, niechętnie widzieli jéj bałamutne postępowanie, byli bardzo za Kaźmierzem i za ich wpływem i prośbami, panna rozdraźniona dwuznaczném postępowaniem Edwarda, dała się przebłagać narzeczonemu i oznaczono znowu dzień ślubu.
Wiémy z poprzedniego opowiadania, jaka przeszkoda rozerwała to małżeństwo. Dla panny Juliji był to cios okropny, upokorzenie straszne, gdy się dowiedziała jaką miała rywalkę. W zarozumiałości swojéj nie przypuszczała, aby mężczyzna, który ośmielił się ją kochać, mógł kiedykolwiek zająć się inną kobietą. Tymczasem dowiedziała się, że nie żadna dama salonowa, żadna głośna piękność, ale poprostu wiejska baba, miała pewne prawa do miłości tego, którego żoną miała zostać. Taki wstyd, upokorzenie i rozczarowanie, przyprawiły ją o chorobę, która trwała przez kilka tygodni.
Tu dopiéro pokazał się — nie wiem jak to nazwać, czy sprytem, czy taktem, czy zręcznością Edwarda, że pomimo téj katastrofy, umiał nietylko utrzymać stosunki znajomości z dworem Kalenickim, ale nadto pozyskał sobie rodziców i pannę. Dał im bowiem do poznania, że wiedział o tym nieprawym stosunku brata i że żałował panny, ale milczéć musiał z obawy, by nie posądzono go o podstęp, że chce zaszkodzić bratu, aby sam pozyskał przychylność panny. Taka delikatność skrupułów bardzo go dobrze zaleciła rodzicom, nie mówiąc już o pannie,