żadnych wad i słabości, ale był chłodnym, obojętnym i wyrachowanym. Nie był nawet złym dla żony, ale dobroć jego ograniczała się na suchém dopełnieniu form grzeczności — duszy nie było w téj dobroci, a grzeczność jego była obowiązkowa i nie mogła zadowolnić kobiéty, która przyzwyczaiła się przez tyle czasów do tego, że się nią wyłącznie zajmowano i kochano ją. Nie miała się nawet przed kim poskarzyć, że jéj źle; rodzice nie żyli, znajomych i przyjaciół nie miała, a mąż nie byłby może zrozumiał jéj skargi, bo nie pojmował, jak może czuć się nieszczęśliwą kobiéta, która żyje dostatnio i wygodnie. Takie pojęcie oziębiało ją. Zimne otoczenie udzieliło się jéj. Obojętność męża znieczuliła powoli jéj wrażliwą duszę i stępiła szlachetniejsze popędy. Stało się z jéj sercem to, co się dzieje z organami bezużytécznemi w ciele ludzkiem, przestało funkcyjonować i zdawało się zanikać. Zaniedbywana przez męża, poczęła sama otaczać siebie staraniem, troskliwością — dbać o siebie i dogadzać sobie. Czego jéj nie dała miłość męża, to sobie wynagrodziła samolubną miłością siebie samą. Własna przyjemność była dla niéj jedynym celem życia.
Nawet po urodzeniu syna nie zmieniła się w niczém. Miłość macierzyńska nie zdolna była przebić się przez grubą powłokę egoizmu, w któréj ukonserwowała swe serce; dla własnego dziecka nie miała chęci wyrzéc się swych przyjemności, zwyczajów i wygód. Żeby jéj nie przeszkadzał, oddała go mamce i umieściła tak daleko od siebie, aby krzyk malca nie przerywał jéj snu lub myśli. Czasem tylko, gdy była w dobrém usposobieniu i nie miała żadnego zajęcia, kazała przynieść sobie syna i bawiła się nim jak lalką czas jakiś, ale skoro płakać zaczął, lub się niespokojnie rzucać, musiano co prędzéj uciekać
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.