i część majątku zabezpieczoną na pierwszą hypotekę. Musiał więc zgodzić się rad nie rad na to, czego zmienić nie mógł. Tém ustępstwém okupował sobie spokój domowy i miał wolne przez to ręce do obracania resztą majątku żony. Stan taki trwał lat dwadzieścia kilka; lata zamieniły go w zwyczaj i oboje tak przywykli do niego, że im nigdy nie przyszło przez myśl pragnąć zmiany w tym względzie. To małe obeznanie uważałem za konieczne, by szanowni czytelnicy łatwiéj zrozumieć mogli ten dziwny i nienaturalny stosunek rodzinny w zagajowskim dworze, a zarazem ekscentryczny charakter pani Juliji. Powracam teraz do dalszego wątka powieści. Otóż pani Julija siedziała pod cieniem kasztanów — na krześle kołysaném przez Nastusię; w ręku trzymała list jakiś i zdawała się być niezadowoloną i zakłopotaną. Powodem zakłopotania był widocznie ów list, który trzymała w ręku. Przyniesiono go jéj niedawno z poczty. Była to niespodzianka, która ją zdziwiła i zaniepokoiła. Z nikim bowiem nie była w korrespondencyji od lat kilkunastu. Pomimo takiéj ciekawości za leniwa była, aby sama list przeczytała i zaczekała dopóki nie nadeszła jéj sekretarka i lektorka panna Herminija. Od téj dopiéro dowiedziała się, że list był jednéj z jéj koleżanek z pensyji, z którą więcéj przestawała niż z innémi. Koleżanka ta donosiła jéj, że od lat dwudziestu jest żoną bankiera barona Goldsterna, że obecnie w Galicyji kupili znaczne dobra, do których teraz przyjechali na lato na kilka miesięcy; że dowiedziawszy się o niéj pisze ten list, aby ją uprzedzić, iż ma zamiar wkrótce ją odwiedzić, by odnowić dawną znajomość i przedstawić jéj swoją córkę.
Pani Julija po wysłuchaniu listu zrobiła grymas niezadowolenia; wiadomość o wizycie baronowéj tak jéj nie w smak poszła. Nie wynikało to z niechęci do dawnéj
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.